piątek, 29 sierpnia 2014

Przypominamy: Antony Sutton

Wnikliwy badacz najnowszej historii i powiązań świata finansjery z totalitarnymi reżimami Rosji i Niemiec. Dla wszystkich, którzy go nie znają, serdecznie polecam zapoznać się z biografią Antony'ego Suttona.



Wiele się mówi o teoriach spiskowych, niewiele zaś o ich twórcach. Wydaje mi się, że jednym z podstawowych błędów, jakie popełniają najprzeróżniejsi badacze tajemnic, jest to, że często powielają je bez najmniejszej refleksji. Co więcej, Internet umożliwił proste przeklejanie tekstów często bez podawania źródła. Z czasem zaś zanika już zupełnie co, kto i gdzie coś napisał. Łatwo takie tezy obalić albo po prostu zbagatelizować jako nieudokumentowane. W związku z tym postanowiłem przygotować coś, co może w przyszłości rozrośnie się do postaci roboczo przeze mnie nazwanej „Encyklopedii spisku”. Będę się w jej ramach starać przybliżać czytelnikom sylwetki najprzeróżniejszych badaczy tak zwanych „teorii spiskowych”.


Zaczniemy od prawdziwego klasyka, z którym zresztą wywiad swego czasu przetłumaczyłem i umieściłem na moim kanale YouTube (wkrótce, jak czas pozwoli przygotuję tłumaczenie kolejnego), czyli prof. Antony'ego Suttona.
 



czwartek, 28 sierpnia 2014

Dziwny jest ten świat... teraz Iran i Stany Zjednoczone mają wspólnego wroga

Jeszcze niedawno mówiło się o mającej wkrótce wybuchnąć wojnie między USA i Iranem. Obie strony deklarowały otwartą wrogość i gotowość do konfliktu. Nagle jednak okazało się, że na Bliskim Wschodzie wyrósł nowy, znacznie groźniejszy przeciwnik, który zdaje się odsunął dotychczasowe różnice na dalszy plan. 
 
fot. DagosNavy / wikipedia


Powstanie Państwa Islamskiego otwarcie rzucającego wyzwanie nie tylko Izraelowi, Europie i Stanom Zjednoczonym, ale też układowi sił na Bliskim Wschodzie sprawił, że doszło do paradoksalnej sytuacji. Nagle w jednym obozie przeciwników ISIS znaleźli się zarówno Amerykanie jak i Irańczycy i Syria Baszara Al-Assada.

Głośna sprawa egzekucji dziennikarza Jamesa Foleya będąca równocześnie wyzwaniem rzuconym Stanom Zjednoczonym zwróciła na ISIS uwagę opinii publicznej całego świata. Niewiele pojawiło się natomiast informacji na temat aktywności dotychczasowego wroga USA, Syrii, której lotnictwo uderzyło na szereg znajdujących się na terenie Iraku pozycji ISIS. W ataku zginęło co najmniej 50 osób pozwiązanych z organizacją.


Wkrótce po tym pojawiły się doniesienia o przekroczeniu przez irańskie wojska pancerne granicy z Irakiem i ataku na pozycje państwa islamskiego. W tym samym czasie przestrzeń powietrzną przemierzają amerykańskie drony. Między obiema siłami nie ma jednak jakiejkolwiek komunikacji.

Czy USA mogą się sprzymierzyć z Syrią i Iranem aby wspólnie walczyć z ISIS i ich "kalifatem"? A może mamy do czynienia z konfliktem, gdzie kilka stron zupełnie się ignoruje licząc na fakty dokonane?



środa, 27 sierpnia 2014

Niemcy: regulować technologicznych gigantów!

Władze Niemiec podjęły się niezwykle ambitnego zadania, chcą one doprowadzić do uregulowania największych internetowych gigantów z Google na czele. Wszystko dzięki nowemu prawu antykartelowemu, które firmy z sektora IT traktować może jako takich samych monopolistów jak dostawców wody czy elektryczności. 
źródło: Wikipedia


Niemieckie Federalne Biuro Karteli ( Bundeskartellamt) już wkrótce może zyskać uprawnienia, które umożliwią mu wpływ na działalność liderów internetowego biznesu, a więc między innymi Google czy Facebooka. Jeśli biuro uzna, że koncerny są zbyt duże i ich udział w rynku przekracza dopuszczalne normy, wówczas uruchomione mogą zostać mechanizmy prowadzące do zmiany istniejącej sytuacji.

Na tą chwilę nie jest znany zakres uprawnień biura, będą one podane do wiadomości publicznej wraz z publikacją liczącej 30 stron ustawy sankcjonującej jego działalność.

Ustawa antymonopolowa to jedno, ale nie można wykluczyć, że to jedynie pretekst mający na celu znaczne ograniczenie wpływów Google i innych amerykańskich przedsiębiorstw na to, co dzieje się w sieci. Dziś może próbować najsilniejszy gracz w Europie czyli Niemcy, ale kto wie czy już za chwilę za ich przykładem nie pójdą inni? Wielokrotnie na tym blogu wskazywano na związki między Google i NSA, która ma przecież na koncie szpiegowanie m.in. Angeli Merkel. Czyżby więc Niemcy wykonywali kolejny krok na drodze ku niezależności od USA?


źródło: TheInquirer

wtorek, 26 sierpnia 2014

W Wenezueli chcą skanować linie papilarne podczas zakupów... chleba.

Najnowszy pomysł prezydenta Wenezueli z pewnością zainteresuje innych rządzących mających ambitne pomysły by kontrolować i sterować każdym aspektem życia obywateli. Niedawno zaproponował on by w sklepach spożywczych umieścić skanery linii papilarnych rejestrujących zakupy pieczywa.

prez. Maduro (po prawej) z portretem Hugo Chaveza /Wikipedia

Niedostatki towarów w sklepach, w tym chleba doprowadzają do skrajności dla nas niewyobrażalnych. Jak podaje bowiem Associated Press prezydent Wenezueli Nicholas Maduro w celu walki z niedostatkami w sklepach wprowadził obowiązek skanowania odcisków palców przy zakupie pieczywa.

Swój nowy pomysł ogłosił w środę podczas audycji na antenie rządowej stacji telewizyjnej, zapowiedział on, że póki co nie wiadomo kiedy nowe prawo wejdzie w życie, jednak jego celem jest zwiększenie kontroli przez państwo nad procesem dystrybucji chleba jak również powstrzymanie różnej maści "spekulatorów" kupujących więcej pieczywa niż w rzeczywistości potrzebują.

Władze Wenezueli zmagają się z brakami podstawowych produktów spożywczych od ponad roku, trudnodostępne są między innymi olej czy mąka. Zdaniem władz powodem niedostatków są spekulacje prowadzone przez firmy oraz przemyt uprawiany przez mieszkańców wywożących żywność z kraju.Wcześniej podobne braki pojawiały się między innymi w dostawach papieru toaletowego. 
 
 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział Rozdział 47 Watykan



Kardynał Carrasoni otworzył drzwi do pokoju swojego sekretarza. We wnętrzu panował półmrok. Na łóżku leżał młody mężczyzna. Poranne słońce przedostawało się przez przysłonięte grubymi storami okno.
– Wstań Claudio – powiedział kardynał do śpiącego mężczyzny. – Wstań, jesteś mi potrzebny.
Zbudzony poderwał się z łóżka. Spojrzał na zegarek. Dochodziła piąta.
– Już, już wstaję. Włożę tylko szlafrok. Czy może mam się ubrać?
– Nie Claudio, nałóż coś na siebie i przyjdź do mnie.
– Dobrze, już idę.
Kardynał wyszedł z pokoju. Chłopak ubrał szlafrok, pantofle i wszedł na chwilę do łazienki. Przemył twarz i wytarł ją ręcznikiem. Szybko przemierzył odległość dzielącą go od gabinetu kardynała. Zastał go za biurkiem.
– Jestem. Co mam zrobić?
– Połącz mnie z Poulem – odezwał się kardynał. – Powinien mieć przy sobie telefon. Szukałem jego numeru, ale na próżno.
– Jest dosyć wcześnie. Mam nadzieję, że będzie uchwytny.
Chłopak wyszedł z pokoju.
Po chwili na biurku kardynała zadzwonił telefon.
– Łączę z Poulem. Na szczęście odebrał, jest na linii – oznajmił Claudio.
– Dziękuję ci.
W słuchawce zapanowała krótka cisza.
– Poul? Jesteś tam? – zapytał kardynał.
– Jestem, Wasza Eminencjo.
– Gdzie konkretnie jesteś?
– W Polsce, na drodze ze Szczecina do Gdańska, w przydrożnym hotelu. Wracam do przyjaciela kardynała Romanazziego. Powinienem dojechać dzisiaj po południu na miejsce.
Czy coś się stało?
– Powiedz mi, czy coś wykryłeś? – zapytał krótko kardynał.
– Musiałbym dużo opowiadać, ale jestem pewien, że dzieje się coś złego. Istnieje grupa osób, być może są ich dziesiątki, która wpływa na zdarzenia polityczne.
– Czy wiadomo dlaczego? – przerwał mu kardynał.
– Myślę, że ich głównym celem jest stworzenie systemu wpływu politycznego i gospodarczego. I coś jeszcze...
– Co?
– Ta ich działalność ma również, a może przede wszystkim, za zadanie zniszczenie, a przynajmniej osłabienie pozycji Kościoła. Mam wrażenie, że to, co dzieje się w polskim Kościele, jest elementem tej gry.
– Tak... – zadumał się kardynał.
– Muszę jeszcze dodać, że znalazłem też bardzo silne związki z wydarzeniami, jakie kierowały Europą w czasie drugiej wojny światowej. To wszystko jest dziwne, ale bardzo logiczne. Kardynał przerwał rozmowę. Zamyślił się znowu.
– Halo... – usłyszał w słuchawce.
– Jestem – odpowiedział. – Zaczyna pojawiać się coraz więcej problemów. Myślę, że są ludzie, którzy właśnie teraz się uaktywnili. W Watykanie toczy się walka pomiędzy poszczególnymi frakcjami, a wielu hierarchów usiłuje wpłynąć na postępowanie papieża. On sam chciałby, aby Kościół skupił się na głoszeniu ewangelicznego orędzia i został pozbawiony zbyt wielu struktur, co spotyka się z dużym oporem ze strony hierarchów. Podam ci kilka przykładów: między innymi sprzeciw francuskich biskupów wobec powrotu przedsoborowej liturgii po łacinie, powstrzymanie reorganizacji Kurii Rzymskiej w celu zmniejszenia liczby urzędów i ograniczenia wydatków, zablokowanie wymiany nuncjuszy apostolskich w najważniejszych stolicach, zepchnięcie na margines przedstawicieli Opus Dei. To wszystko bardzo mnie niepokoi dlatego, że łączy się w całość. Wspominam ci o tym, bo chcę, byś wiedział, na jakie powiązania zwrócić szczególną uwagę. Wszak ktoś z zewnątrz może inspirować całe to zamieszanie.
– Rozumiem. Co mogę zrobić
– Postaraj się rozsądnie kontynuować twoje zadanie. I uwa-
żaj na siebie. Niech cię Bóg prowadzi.
– Bóg zapłać.
Kardynał odłożył słuchawkę.

piątek, 22 sierpnia 2014

Nowe mapy Bliskiego Wschodu: Regimestan, Extremistan, Sunnistan i inne

Oficjalnie wciąż istnieją, ale realnie Irak i Syria są już podzielone na kilka odrębnych państw, o wciąż płynnych granicach. To, jaki kształt przybiorą one ostatecznie, ile z tych tworów się utrzyma a ile ulegnie rozpadowi - tego nie wiemy. Na terytorium tych państw w tej chwili wyróżnić można co najmniej 5 podmiotów. 
 
źródło: Polgeonow.com
 
Magazyn Foreign Policy ponazywał nieco prześmiewczo poszeczególne państewka oddając wydaje się ich prawdziwą naturę. Mamy zatem takie państwa jak:

  • Na zachodzie, u wybrzeży Morza Śródziemnego istnieje kontrolowany przez Bashara Al-Assada "Regimestan", czyli dawna Syria z jej alawicką elitą i dominującą wciąż partią BAAS.
  • Po drugiej stronie u wylotu Eufratu i Tygrysu, nad Zatoką Perską leży z kolei "Shiastan", państwo szyitów, które przejęło sporo z dotychczasowych instytucji i organizacji demokratycznego Iraku.
  • Na północy dawnego Iraku, w pobliżu granicy z Iranem leży z kolei Kurdystan - ta nazwa jest już znana, to co raz bardziej niezależne i państwo irackich Kurdów.
  • Między tymi trzema tworami znajdują się tereny sunnickie, przez FP określane jako "Sunnistan", który jednak pozostaje najmniej określony terytorialnie, między innymi dlatego, że to właśnie na tam najsilniej działa ostatni, najpoważniejszy i najmniej przewidywalny dzisiaj organizm, mianowicie "Extremistan", czyli Islamskie Państwo znane również pod takimi nazwami jak ISIS i od niedawna, kalifat. 
źródło: Foreign Policy

czwartek, 21 sierpnia 2014

Dlaczego Amerykanie przechowują sprzęt w norweskich jaskiniach?

Jeszcze do niedawna były plany ich zamknięcia, teraz jednak podziemne bunkry służące Amerykanom za magazyny są znów pełne i czekają w razie wybuchu ewentualnego konfliktu.

fot. Wikipedia


Daleko na norweskiej prowincji istnieje sieć jaskiń od początku lat 80. wykorzystywanych przez amerykańskich marines. Stworzono ją by oszczędzić czas podczas mobilizacji w przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego z Układem Warszawskim.

Jeszcze kilka lat temu magazyny były powoli opróżniane, znaleźć można w nich było jedynie wyposażone w karabiny maszynowe i rakiety hummery. Powodem był fakt, że uwaga Stanów Zjednoczonych zwrócona była na Bliski Wschód i na co raz silniejsze Chiny. Bunkry miały być ze względów oszczędnościowych i planowanej redukcji baz wojskowych w Europie powoli opróżniane aż do ich prawdopodobnego całkowitego zamknięcia. Tymczasem tylko w ciągu ostatnich miesięcy do Norwegii przybyły czołgi M-1A1 Abrams, pojazdy opancerzone służące do niszczenia pól minowych a także cały zestaw innego sprzętu. Całość ma być gotowa do końca miesiąca.

Ponowne wykorzystanie ukrytych w górach magazynów wiąże się z zaostrzeniem stosunków z Rosją a także ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie. Według zapewnień Waszyngtonu, siły europejskie mają być znacznie zwiększone a wojska NATO przygotowane na ewentualne zaostrzenie się konfliktu.

Główną amerykańską bazą w Norwegii pozostaje ta mieszcząca się w "stolicy ropy", czyli Stavanger.


środa, 20 sierpnia 2014

Kto wspiera Islamskie Państwo Syrii i Lewantu?

Tuż po ścięciu głowy amerykańskiego dziennikarza przedstawiciel kalifatu kieruje wiadomość do prezydenta Baracka Obamy - "od ciebie zależy życie kolejnego amerykańskiego obywatela". Szokujące wideo prezentujące egzekucję reportera trafić ma do zbiorowej wyobraźni Amerykanów, pokazać, że ISIS nie żartuje i że będzie zabijać kolejnych ludzi. Jak to się stało, że po zaledwie kilku miesiącach ISIS stało się wrogiem numer jeden, sprawiając, że wszyscy zupełnie zapomnieli o Al-Kaidzie?

 

W opublikowanym niedawno video felietonie Mariusz Max Kolonko sugeruje, że jedną z głównych sił wspierających dziś nowo powstały kalifat są wahabiccy Saudowie i osoby z nimi powiązane.


ISIS była jedną z dwóch głównych frakcji tworzących Armię Wolnej Syrii (FSA), a swój sukces zawdzięczają pomocy innych państw, w tym Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Turcji. Portal DefenseOne cytuje wypowiedź jednego z wysoko postawionych katarskich oficjeli, który twierdzi, że "ISIS było projektem saudyjskim". Oskarżani o to między innymi przez premiera Iraku, Nouriego Al-Maliki Saudyjczycy stanowczo zaprzeczają, nie ma przy tym żadnych dowodów jednoznacznie wskazujących poparcie Rijadu dla kalifatu. To jednak nie oznacza, że nikt tych pieniędzy nie wysyła. Potwierdza to Instytut Waszyngtona wskazując, że od czasu wybuchu wojny domowej z Syrii od poddanych saudyjskiej dynastii oraz mieszkańców innych państw Zatoki Perskiej wpływały pokaźne sumy wspierające tym samym działalność islamskich przeciwników reżimu Bashara Al-Assada.

Zdaniem Güntera Meyera, dyrektora Centrum Badań nad Światem Arabskim na Uniwersytecie w Moguncji kraje Zatoki takie jak Arabia Saudyjska, Katar, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie są bez wątpienia głównym źródłem finansowania ISIS".

Nawet jeśli mieszkańcy tych państw a nawet ich władze wspierały po cichu syryjskich powstańców a przy okazji również ISIS, to mimo wszystko dziś środki wpływające z zewnątrz stanowią jedynie drobny ułamek majątku jakim dysponuje kalifat. Potwierdza to New York Times powołujący się na opracowania Rand Corporation. Wynika z nich, że ISIS pozostaje organizacją zupełnie niezależną od zewnętrznych źródeł finansowania i utrzymuje się głównie dzięki już pozyskanym pieniądzom. Pochodzić mają one ze sprzedaży ropy naftowej, której złoża na wschodzie Syrii kontrolują od 2012 roku, z rabunku banków i majątków chrześcijan oraz innych grup wyznaniowych (szacuje się, że tylko w wyniku zajęcia banku centralnego w Mosulu mudżahedini wzbogacili się o 420 milionów dolarów), do tego dochodzą podatki nakładane na mieszkańców zajętych przez nich terytoriów.

Bez względu na konkretne źródła pieniędzy ISIS jest dziś najprawdopodobniej najbogatszą organizacją terrorystyczną na świecie z dziennym dochodem wynoszącym ponad milion dolarów.

Atak na źródła finansowania ISIS może się okazać jednym ze skuteczniejszych sposobów walki z kalifatem - głównymi celami powinny stać się należące do nich pola naftowe, rezerwy finansowe a także osoby zajmujące się zarządzaniem tym całym majątkiem. 
 
 
 


wtorek, 19 sierpnia 2014

Amerykańsko-Niemiecka afera szpiegowska: Berlin także ma coś na sumieniu!

Od czasu ujawnienia przez Edwarda Snowdena informacji o podsłuchiwaniu przez NSA prominentnych niemieckich polityków, do opinii publicznej przedostają się kolejne doniesienia na temat wzajemnego szpiegowania się obu teoretycznie bliskich sojuszników.

fot. Idea go/FreeDigitalPhotos.net

Do tej pory wiadomości o prowadzonych operacjach szpiegowskich były dość jednostronne, dowiadywaliśmy się jedynie o ujawnieniu kolejnych agentów szpiegujących na rzecz Stanów Zjednoczonych. Jak podają niemieckie media w strukturach federalnych takich jak Ministerstwo Obrony, Finansów, Spraw Wewnętrznych, może działać ponad 20 ukrytych osób gromadzących poufne informacje. Jak podaje Bild am Sonntag osoby te są obywatelami RFN zatrudnionymi równocześnie przez różnorakie amerykańskie instytucje i organizacje i pobierające od nich wynagrodzenie. Co więcej, jak podaje gazeta nie ustają próby rekrutacji kolejnych agentów a próby te dokonywane są nie tylko w samych Niemczech, ale też w stolicach okolicznych państw, przede wszystkim w Warszawie i w Pradze.

Sytuację zaostrza fakt, że informacje na ten temat przedostają się do wiadomości publicznej, jednak już odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych kierowane są do Berlina ścieżkami dyplomatycznymi, nie są więc jawne. Może to powodować zmianę nastrojów wśród niemieckiej opinii publicznej a tym samym nacisk na władze by odpowiednio zabezpieczyły się przed zagranicznymi agentami. Jest to o tyle interesujące, że kilka lat temu podobny ruch wykonano w Rosji, gdzie rząd poszedł jeszcze dalej i uznał jako obcych agentów z definicji osoby pobierające pieniądze od zagranicznych organizacji pozarządowych. Zarządano od nich ujawnienia tych przychodów, a tym samym odbiło się to na ich wpływach i wizerunkowi wśród pozostałych Rosjan. Czy podobny scenariusz mógłby zostać zrealizowany również w Niemczech? Nie jest to niemożliwe, zważywszy, że państwo to stara się prowadzić co raz bardziej niezależną od Waszyngtonu politykę. Póki co z resztą Berlin zarządał od obcych ambsad ujawnienia pracowników, którzy zajmują się w nich działalnością szpiegowską. To, że takie osoby przebywają w prawie każdej ambasadzie jest dość oczywiste i jest powszechną praktyką od wielu lat, jednak tego typu rządanie ze strony Berlina to niezwykle istotny precedens.

Dodajmy przy tym, że w tym przypadku Niemcy nie pozostają niewinni, jak bowiem ujawnił Süddeutsche Zeitung również BND podsłuchiwała dwóch amerykańskich sekretarzy stanu, Hilary Clinton i Johna Kerry'ego a także najprawdopodobniej, tureckiego ministra spraw zagranicznych.

To, że agencje wywiadowcze wzajemnie się szpiegują i podsłuchują chyba nie powinno dziwić, nawet wśród sojuszników, gdyż taka jest ich natura. Ale czy ujawnianie informacji na ten temat i donoszenie o kolejnych "wyciekach" nie ma przypadkiem ukrytego celu?




poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 46 Zamek Książ, Polska

Siedzieli, odpoczywając pod parasolem. Obok nich przechodzili zarówno prawdziwi pasjonaci historii, jak również ci, których trochę na siłę wsadzono w wycieczkowy autobus. Większość z nich skupiała się raczej na kioskach z pamiątkami niż na imponującej architekturze. Serki, baloniki, drewniane zabawki, a czasem plastikowe pistolety. Odpustowi czarodzieje kształtowali gusta najmłodszych pokoleń. Monik rozglądała się uważnie dookoła. Spoglądała na przechodzących ludzi, szukając wzrokiem zaginionego małżeństwa Amerykanów.

– Wiesz, nigdzie ich nie widzę. Miałam nadzieję, że tu ich
spotkamy.
– Dzień się jeszcze nie skończył – pocieszył ją.
 
Sam jednak nie bardzo w to wierzył. Doświadczenia ostatnich kilku dni przekonywały go raczej do wiary w spiskową teorię dziejów. Do stolika podeszła młoda, ładna dziewczyna. Za nią ubrany w strój zamkowego przewodnika, z odznaką na piersi, kroczył niewysoki, siwiutki staruszek. Szczupły, trochę zgarbiony, o poczciwym wyrazie twarzy.

Dziewczyna uśmiechnęła się do Marca.

– To jest pan Jan. Nasz najlepszy, a także najmilszy przewodnik. Równie dobrze opowiada o zamku, jak i przywołuje dowcipy. A co zapewne ważne dla państwa, pan Jan znakomicie zna język niemiecki. Monik i Marc wstali z miejsca. Przywitali się z mężczyzną. Marc podziękował dziewczynie raz jeszcze. Zmobilizowani przez staruszka, natychmiast ruszyli na zamek. Przechodzili z komnaty do komnaty. Zamek był zbudowany z rozmachem, ale widać było, że historia go nie oszczędzała. Wiele pustych pomieszczeń swoją atrakcyjność zawdzięczało bardziej inwencji i umiejętnościom pracowników niż pozostałościom po świetnych czasach.

– A teraz obiecana atrakcja – zwrócił się do nich przewodnik. – Wejdziemy tam, gdzie nikt nie chodzi. Na wieżę. Tylko mnie nie zdradźcie. – Uśmiechnął się, mrugając okiem.
– Wspaniale – powiedziała Monik.
Weszli na górne piętra pałacu. Wyglądały, jakby były w remoncie. Wspięli się na samą górę. Krętymi schodami dotarli na wieżę. Rozpościerał się z niej piękny widok na zieloną, pagórkowatą okolicę.
– Panie Janie, chciałem się zrewanżować za to, że pozwolił nam pan tu wejść. – Marc włożył w rękę staruszka zwitek banknotów.
Ten spojrzał na ich nominały i uśmiechnął się pod nosem.
– Miałbym prośbę – kontynuował Marc, chwytając przyjacielsko przewodnika za rękę. – Czy mógłby nam pan opowiedzieć o czasach wojny? O tym, co robili tu Niemcy przed wojną i później. Słyszeliśmy, że to ciekawa historia. Staruszek podrapał się po głowie.
– A... to was interesuje... – Pokiwał głową. – No, oryginalni to nie jesteście. Tu co drugi pyta o tych hitlerowców.
– Skoro tak, to i my chętnie wysłuchamy wszystkiego, co zechce nam pan opowiedzieć – powiedziała Monik. Staruszek wyjął z kieszeni wymiętą paczkę papierosów. Z drugiej kieszeni wysupłał szklaną fifkę. Oderwał filtr, włożył papieros w rurkę. Marc wyjął zapalniczkę, którą zawsze nosił przy sobie. Podpalił mu papierosa. Przewodnik oparł się o mur służący za balustradę.
– Najciekawszy okres zaczął się w roku 1943. Po wysiedleniu dotychczasowych mieszkańców Organizacja Todt pod nadzorem Głównego Urzędu Administracyjno-Gospodarczego SS przystąpiła do prac budowlanych. Polegały one głównie na przystosowaniu wnętrza zamku do potrzeb wojska. W tym samym czasie więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którego filię założono na terenie pałacu, drążyli tunele pod zamkiem. Prace te miały związek z budową podziemnego kompleksu o nazwie Riese. Mówiło się również o zmianie przeznaczenia zamku. Albert Speer i Nicholaus von Below wspominali, że Książ miał stać się kolejną kwaterą Hitlera. Pod koniec wojny wszelkie prace przerwano, a więźniów pracujących przy budowie zlikwidowano. Nie ma jednak jakichkolwiek informacji o tym, co stało się z kilkoma tysiącami ludzi drążących tunele.
– Nie można się było niczego dowiedzieć? – zapytała Monik.
– Świadkowie wspominają, że budowana w tym miejscu kwatera dla przywódcy III Rzeszy miała zapewniać nie tylko schronienie przed nalotami, ale i przed nową, tajemniczą, niezwykle niszczycielską bronią. Podobno na dziedzińcu planowano montaż windy dla samochodów oraz doprowadzenie linii kolejowej bezpośrednio do zamku. Rzekomo miała ona prowadzić w głąb góry. Interesujące jest, że po wojnie nie spenetrowano podziemi, nie zbadano także miejsc, o których wspominali świadkowie, a szyb na dziedzińcu zasypano. Tak na dobrą sprawę do końca nie jest pewne, czy Książ miał się stać kolejną kwaterą Hitlera czy może obiekt miał mieć zupełnie inne przeznaczenie. Ale wiele przemawia za tym, że miała to być kwatera wodza. Jeżeli to prawda, to byłaby najpiękniejsza ze wszystkich.
– Trudno się z panem nie zgodzić. To przepiękny, imponujący swoją wielkością obiekt. Robi wrażenie – wtrącił Marc.
– O samych podziemiach wiadomo tylko tyle, że przed wejściem głównym powstał szyb o głębokości pięćdziesięciu metrów i szerokości sześciu metrów. System korytarzy miał mieć łączną długość około dziewięciuset pięćdziesięciu metrów, a prowadzić doń miały cztery wejścia.
– A w którym miejscu można było tam wejść? Tylko z zamku? – zapytał Marc.
– Mówi się, że wejście do tajemniczych podziemi położone jest pod górą Wilk. Znajdują się tam pozostałości z okresu budowy, to znaczy szyb wentylacyjny oraz rondo zamykające drogę dojazdową do dwóch obiektów, być może wejść do ciągów komunikacyjnych.
– To niewiarygodne – zdumiała się Monik. – Czy te korytarze były bardzo rozległe?
– Od lat słyszy się o istnieniu podziemnego tunelu kolejowego, który miałby być częścią trasy Wałbrzych – Wrocław. Niektórzy twierdzą, że w kwietniu 1945 roku ze Świebodzic odjechał tajemniczy pociąg, w skład którego wchodziły wagony z nieznaną zawartością i udał się w kierunku Wałbrzycha. Nigdy nie dotarł do miejsca przeznaczenia. Prawdopodobnie wjechał do podziemnego tunelu biegnącego do zamku.
– A co się stało z tym tunelem? – zapytał Marc.
– Jeżeli faktycznie istniał taki tunel, to zasypać mogli go tylko Rosjanie. Kwaterowali oni na zamku do 1950 roku, wywożąc i niszcząc to, co zostało po poprzednikach. Pozostaje jeszcze jedna kwestia – po co Sowieci mieliby zasypywać tunel? Co skłoniło ich do tego, aby go zamknąć? Być może odpowiedź na to pytanie jest prozaiczna – niektóre relacje o tajemniczym pociągu mówiły, że transport zawierał amunicję z gazami bojowymi. Czy taka zawartość transportu mogła skłonić zdobywców do zamaskowania tunelu, nie wiem, ale w tamtych czasach wszystko było możliwe. Zresztą, tunel i pociąg mogły w ogóle nie istnieć. Tak na dobrą sprawę relacji jest kilka. Niektórzy uważają, że w podziemiach znajduje się hala pełniąca rolę dworca, inni zaś, że istniały dwie linie kolejowe i dwa tunele...
– Dworca? To niezwykłe przedsięwzięcie – zdziwił się Marc.
– Dwie kobiety, które w 1947 miały po osiemnaście lat, opowiadały, że w lesie koło Świebodzic była linia kolejowa, którą zelektryfikowano już po pierwszej wojnie światowej. Trakcję zniszczyli Rosjanie tuż po wkroczeniu na te tereny. Obie kobiety zapamiętały, że w bezpośrednim sąsiedztwie torów znajdował się wjazd do tunelu.
– Panie Janie – zwrócił się do przewodnika Marc – czy, oczywiście za bardzo, ale to bardzo specjalną premią, mógłby pan nas wprowadzić do tych podziemnych budowli?
Przewodnik zatrzymał się. Spojrzał na Marca zaskoczony.
– Ja do podziemi? A cóż ja jestem? Jakiś kret – roześmiał się głośno – żebym się wpychał w tunele? Chcecie łazić po dziurach? Po co wam to? Tam nic, poza betonem, nie ma. Ja to wiem.
A co myślicie, że nie? Chodzę po tym miejscu już pół wieku.
Kupa turystów i nic więcej. I wariatów latających za skarbami.
Szkoda czasu... – Machnął ręką.
Marc zastanowił się chwilę. Potarł dłonią policzek.
– Chodzenie po jaskiniach to nasza pasja. Nie możemy ominąć takiej okazji. Każdy ma jakiegoś bzika, my mamy właśnie takiego.
Monik spoglądała na niego z szeroko otwartymi oczyma.
– Łazić po tych starych bunkrach? Wariaci... no nie wiem, czy to będzie możliwe. – Stary przewodnik marszczył czoło.
Kiwał głową.
– Panie Janie, bardzo prosimy – dołączyła Monik.
– Nie wiem, nie wiem... – zastanawiał się. – A duża ta premia? – zapytał chytrze.
Marc i Monik parsknęli śmiechem.
– No duża, duża – odpowiedział Marc.
– No, to może bym pomyślał...
Monik ujęła go przyjaźnie pod ramię. – Niech pan dobrze pomyśli, panie Janie.
– Posłuchajcie, ja to nie bardzo będę tam łaził. Za stary jestem. Ale mam zięcia, jest młodszy i on się trochę tymi historiami interesuje. Gdybyście tak jeszcze dla niego znaleźli trochę premii... –Zamilkł, spoglądając na Marca.
– Ależ znajdziemy – wyręczyła go Monik. – Jak możemy się z nim skontaktować?
Przewodnik zastanowił się. Wyjął z kieszeni wizytówkę. Podał ją kobiecie.
– Tu jest do niego telefon. Ale jego teraz nie ma. Będzie za tydzień. Jest u krewnych w Niemczech. W Bonn, wiecie gdzie?
– Wiemy – odpowiedzieli razem.
– Za tydzień, mówi pan – Marc zastanowił się – dopiero za tydzień... Dobrze panie Janie, zadzwonimy do niego za tydzień. Proszę mu o nas powiedzieć. Dobrze?
– Jasne – odpowiedział pewnie. Popatrzał na Marca błyszczącymi oczami – A co z tą premią?
Marc uśmiechnął się.
– Właśnie panie Janie. Co pan powie na piwko? Chyba dosyć już się nachodziliśmy, prawda? Zapraszam pana i omówimy tę premię. Zeszli na dolny dziedziniec. Urządzona tam była mała restauracja. Siedzieli jeszcze długo ze starym człowiekiem pamiętającym czasy, kiedy na zamku wisiały hitlerowskie flagi.

fot. skyscrapercity.com


piątek, 15 sierpnia 2014

Księżycowa tematyka

Dzisiejszym wpisem pozwolę sobie przypomnieć kilka najciekawszych artykułów poświęconych tematyce Księżyca. Okazuje się, że Srebrny Glob skrywa ogromną ilość tajemnic, wokół których narastają najprzeróżniejsze, czasami zupełnie niewiarygodne historie.



Sensacyjny zakaz lotów nad Księżycem – wielka manipulacja 

Kiedy ONZ ogłasza, że nad libijską strefą powietrzną obowiązuje zakaz lotów wszystko jest jasne i proste. Samoloty nie mogą latać nad tamtejszymi miastami koniec, kropka. Jest to też uzasadnione. Ale po co zakazywać latania nad pewnymi obszarami Księżyca?


 

Co znaleziono na Księżycu? Tajemnica misji Apollo 20

 
Ciężko jest zliczyć teorie związane z tym, co znajduje się na Księżycu i tym jak ostatecznie przebiegły misje Apollo. Chociaż nieustającą popularnością wciąż cieszy się teoria, że Amerykanie nigdy na Srebrnym Globie nie wylądowali i mamy do czynienia z jedną wielką mistyfikacją, to warto zapoznać się także z innymi stanowiskami.

W ciągu ostatnich kilku lat tematyka Księżyca zdaje się ponownie zyskiwać na znaczeniu. Z jednej strony przypomniała sobie o nim kultura popularna między innymi za pośrednictwem filmów „Apollo 18” i „Iron Sky”, równocześnie jednak koncepcje powrotu na ziemskiego satelitę zostają ponownie odgrzebane przez rządy kolejnych państw i firmy prywatne. Najbardziej zaawansowane wydają się być projekty finansowane przez rząd japoński, który deklaruje, że już w 2030 roku na Księżycu powstanie pierwsza, w pełni zrobotyzowana baza kosmiczna. Obok nich trwa wyścig w konkursie Google Lunar X Prize gdzie na nagrodę w wysokości 20 milionów dolarów może liczyć pierwszy prywatny zespół, który na powierzchni satelity umieści sprawnego łazika i prześle na Ziemię zdjęcia wysokiej jakości.  
 
 

Dowód na istnienie UFO? Zobacz niezidentyfikowany obiekt na orbicie księżycowej!

 
W Internecie krąży wiele nagrań dokumentujących pojawianie się niezidentyfikowanych obiektów latających w różnych miejscach i o różnym czasie. W ostatnich dniach jeden z nich zbudza jednak wyraźnie większe zainteresowanie i dyskusje. Poniżej prezentuję unikatowe nagranie niezidentyfikowanego obiektu poruszającego się po orbicie Księżyca. Czy to dowód na istnienie pozaziemskiej cywilizacji?
 

 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Z Ameryką, Chinami a może z Rosją? Z kim sprzymierzy się Grecja?

Mająca poważne problemy gospodarcze i polityczne Grecja dla największych światowych potęg pozostaje wciąż ważnym krajem o strategicznym położeniu, które szczególnie w obliczu sytuacji na Ukrainie i Bliskim Wschodzie może mieć kluczowe znaczenie. Zapewne to właśnie z tego powodu Grecją a szczególnie Kretą interesują się zarówno Chińczycy jak i Amerykanie.

Sztuka grecka na wystawie w Szanghaju/ fot. Υπουργείο Εξωτερικών/wikipedia

Zaledwie dwa tygodnie temu na blogu "Kod Władzy" pisałem o planach stworzenia na tej wyspie bazy dla amerykańskich dronów, mających w ten sposób łatwy dostęp do basenu Morza Śródziemnego i takich państw jak Syria, Jordania, Izrael, Egipt czy Turcja. Sprawa wciąż jest jednak niezbyt oczywista, gdyż wobec tego projektu pozostają sceptyczni grecki wiceprezydent i minister obrony.

Być może na ich postawę wpływają oferty ze strony Chińczyków, którzy również wiążą plany z Kretą. To właśnie tą wyspę odwiedził podczas 3-dniowej wizyty w Grecji chiński premier Li Keqiang spotykając się między innymi z jej gubernatorem Stavrosem Arnaoutakisem. Wkrótce po tym grecki ambsadador w Pekinie udzielił portalowi peopledaily.com.cn wywiadu, w którym podkreślał potrzebę zacieśnienia dotychczasowej współpracy między obydwoma państwami, w tym co kilkakrotnie powtórzono na płaszczyźnie wymiany doświadczeń w dziedzinie marynarki. Zapewne posiadająca dużą morską flotę handlową Grecja to dla wciąż inwestujących w swoją flotę Chin istotny sojusznik i szansa na pozyskanie kolejnego po Białorusi i Ukrainie ważnego przyczułku w swojej ekspanski na europejskie rynki. 
Obok USA i Chin jest jednak jeszcze jeden ważny gracz, który również stara się utrzymywać jak najlepsze relacje z Grecją. Chodzi rzecz jasna o Rosję, która tradycyjnie pozostaje w bardzo dobrych stosunkach z Atenami. Przykładowo w 2012 roku jeden z okrętów floty czarnomorskiej uczestniczył nawet w uroczystościach wojskowych w Tesalonikach i Lemnos, a współpracę wojskową oba państwa prowadziły nawet w czasach istnienia ZSRS i członkostwa Grecji w stukturach NATO. Tego typu przyjaźń, tradycyjnie z resztą antyturecką z pewnością Moskwa postara się wykorzystać. 





środa, 13 sierpnia 2014

Po azjatyckich tygrysach czas na afrykańskiego lwa. Czy Etiopia to wschodząca afrykańska potęga?

Etiopia kojarzy się polskiemu czytelnikowi przede wszystkim jako biedny kraj pełen głodujących ludzi i nieustannych wojen. Obraz ten nie bardzo jednak odpowiada rzeczywistości, gdyż od pewnego czasu to afrykańskie państwo niespodziewanie wyrasta na afrykańskiego lidera, który być może już wkrótce będzie w stanie rzucić wyzwanie takiej potędze jak Egipt.


Obrazy głodującej Etiopii pochodzą jeszcze z lat 80. XX wieku, od tego czasu kraj ten poczynił znaczne postępy a poziom życia, choć wciąż niezbyt wysoki (PKB na głowę mieszkańca wynosi 470 dolarów, podczas gdy w Egipicie 3 187$ a RPA 7 508$) to jednak regularnie rośnie. Tylko w ciągu ostatnich sześciu lat gospodarka Etiopii urosła aż o 93% a liczba milionerów się podwoiła.  Czy to jednak świadczyć ma o rosnącej potędze tego kraju? W Etiopii prężnie rozwija się przemysł wydobywczy, rolnictwo, rośnie też produkcja, a władze co raz poważniej myślą o ekspansji.

Symboliczne znaczenie ma tu przede wszystkim budowa wielkiej tamy na Nilu o wiele mówiącej nazwie: Tama Wielkiego Odrodzenia Etiopii (Grand Ethiopian Renaissance Dam - GERD). Szef tego projektu, Zadig Abraha przyznaje, że jego kraj skończył z syndromem podległości i chcą "odbudować dawną chwałę". Sama tama o przewidywanej mocy 6 000 MW będzie po zakończeniu budowy (przewidywany termin to 2017 rok) największą elektrownią wodną w Afryce. Dzięki tamie Etiopia zyska dostęp do ogromnych ilości energii, które wzmocnią rozwój całego kraju. 

Jest też druga strona medalu, z sąsiadujących krajów Sudan popiera projekt i liczy na korzyści związane z elektrownią o wielkiej mocy w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, podczas gdy Egipt nieustannie krytykuje budowę powołując się na porozumienia zawarte w roku 1929 oraz 1959, które gwarantować mają temu państwu dostęp do 2/3 wód Nilu a także prawo do zawetowania jakiegokolwiek projektu budowlanego w górnym nurcie rzeki. W przypadku etiopskiej tamy Egipt nie miał nawet szansy skorzystać z tego prawa, gdyż władze w Addid Adebie zupełnie zignorowały taką możliwość. 

Sama Etiopia pozostaje teoretycznie państwem demokratycznym, jednakże w samym parlamencie zasiada tylko jeden opozycyjny poseł.
 
 

wtorek, 12 sierpnia 2014

UE się zbroi przeciwko własnym obywatelom

Specjalna jednostka w Unii Europejskiej działa na pograniczu kompetencji wojska i policji, Europejskie Siły Żandarmeryjne to względnie nowa organizacja, którą w razie potrzeby UE może wykorzystać do tłumienia zamieszek w różnych krajach. Również w Polsce.
fot. http://pravda-tv.com


Dawno już na całym świecie nie mówiono tak poważnie o nieuniknionym nadejściu wielkiej wojny: Stany Zjednoczone pozostają zaangażowane w wiele konfliktów na całym świecie, na Bliskim Wschodzie zamęt sieje nowa siła: ISIL, z powodu wydarzeń na Ukrainie Rosja ma najgorsze stosunki z Zachodem od czasów rozpadu ZSRS, Japonia i Chiny się zbroją. A co robi Europa? W tym samym czasie przeżywająca poważny kryzys gospodarczy Unia Europejska postanawia zwiększyć swoje siły mające walczyć z niepokojami społecznymi i zapewniać bezpieczeństwo publiczne.

Europejskie Siły Żandarmeryjne (EUROGENDFOR), to struktura względnie nowa, powstała w 2006 jako ponadnarodowe jednostki wojskowej policji mające być w razie potrzeby siłami mogacymi interweniować w sytuacjach kryzysowych. Umowę o ich utworzeniu podpisało 5 państw: Francja, Włochy, Portugalia, Hiszpania i Holandia, później dołączyły do nich również Rumunia i Polska.

Do tej pory siły te zostały użyte czterokrotnie: w Afganistanie, w Bośni i Hercegowinie, na Haiti oraz obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej, jak jednak wskazuje Andrej Hunko z GlobalResearch istnieje obawa, że mogą one zostać wykorzystane również w innych państwach Unii Europejskiej, nawet tych które nie pozostają formalnie sygnatariuszami umowy powołującej tą organizację. Wszystko z powodu "klauzuli solidarności" mówiącej o pomocy państw członkowskich UE podczas kryzysów politycznych i ataków terrorystycznych. Na jej podstawie Unia zobowiązuje się do wykorzystania wszystkich możliwych środków do w celu neutralizacji zaistniałego kryzysu. Oznaczać to może, że w razie potrzeby państwa członkowskie udzielić będą mogły pomocy, również tej militarnej "zagrożonemu" sąsiadowi. W tym przypadku właśnie EUROGENDFOR wskazuje się jako siły, które zostałyby wysłane do pomocy jako pierwsze. 
 



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 45 Zamek Książ, Polska



Monik i Marc dotarli na zamkowy parking przed czternastą. Stało na nim kilka autobusów i kilkadziesiąt prywatnych aut. Postawili samochód w cieniu olbrzymiego kasztana. Rozejrzeli się dookoła. Na zamek prowadziła droga wznosząca się lekko w górę. Ruszyli w tym kierunku. Po chwili podeszli do otoczonej niskimi budynkami wąskiej drogi biegnącej do zagospodarowanego piękną zielenią wnętrza. Zamek Książ, nazywany po niemiecku: Fürstenstein, Vorstinburg, Vorstenberech, Wistenberch, powstał w latach 1288-1292, a wybudował go książę świdnicko-jaworski Bolek I Surowy. W czasie drugiej wojny zamek został zdewastowany. Stało się to między innymi za sprawą działań prowadzonych przez Organizację Todt, której powierzono przekształcenie obiektu w kwaterę sztabu – skuto sztukaterię, a całość została przemalowana na jeden kolor.
Marc i Monik zatrzymali się przed restauracją.
– Monik, odpocznij pod parasolem. Ja zorientuję się, jak można dostać się na zamek. Przyniosę ci coś do picia. Na co masz ochotę?
Monik spojrzała na niego z wdzięcznością. Rzeczywiście była trochę zmęczona.
– Coś orzeźwiającego. Może wodę z cytryną. 
Marc wszedł do chłodnego wnętrza i podszedł do baru. Wskazał kelnerowi miejsce, w którym siedziała Monik i poprosił o podanie jej wody z cytryną i lodem, a dla siebie zamówił zimne piwo. Wyszedł do holu. Po jego drugiej stronie znajdowała się informacja turystyczna. Podszedł do okienka. Kilka minut rozmawiał z siedzącą tam sympatyczną dziewczyną. Była studentką zarabiającą na swoje wakacje. Miła pogawędka stała się kluczem do uzyskania informacji. Wiedział już, kiedy otwierają i zamykają zamek. Ile kosztuje i jak długo trwa zwiedzanie. Co warto zobaczyć, a co szczególnie zapamiętać. A co najważniejsze – dowiedział się o istnieniu pana Jana, starego przewodnika, który za dodatkową opłatą pokazuje to, co dla przeciętnego turysty jest niedostępne.
Wrócił do Monik.
– I jak tam? – zapytała.
Uśmiechnął się do niej i skłonił dworskim gestem.
– Zabieram moją księżniczkę na niedostępną dla turystów wieżę. Będziesz jak żona Jana Henryka XV, słynna angielka Maria Teresa Olivia Cornwallis West, zwana w salonach Europy Księżną Daisy. Jesteś równie fascynująca jak była gospodyni tego miejsca.
– Ależ ty mądry jesteś, a jaki szarmancki. Zapytam tylko
nieśmiało, z jakiej to skarbnicy wiedzy czerpiesz te komplementy? – Uśmiechnęła się zadowolona.
– Z wrodzonej grzeczności i pałacowego informatora – ro-
ześmiał się. – A mój osobisty urok spowodował, że wpuszczą nas na wieżę.
– Niezły jesteś – pochwaliła go, ale zaraz zmarszczyła brwi.
– A na kogóż to działałeś z takim skutkiem swoim urokiem?
– No... – zmieszał się trochę – na pewną blond Wenus rodem z miejscowej informacji turystycznej.-
– No, no – powtórzyła po nim – proszę. Podobno każdy pan
zamku biegał od dekoltu do dekoltu.
– Może i biegał, ale rzucał się na kolana jedynie przed swą wybranką.
Wykonał zapowiedziany gest. Monik wystraszyła się.
– Ależ siadaj, przecież żartuję.
– Jesteś pewna? – zapytał głośno, rozglądając się dokoła.
Marc usiadł koło niej. Czekali na przewodnika.

piątek, 8 sierpnia 2014

Afera z Edwardem Snowdenem w infografikach

Minęło już nieco czasu od skandalu jaki wywołało ujawnienie przez Edwarda Snowdena tajnych informacji na temat działań szpiegowskich prowadzonych przez National Security Agency. W ostatnim czasie pojawiły się z resztą informacje, że obok Snowdena w strukturach amerykańskiego wywiadu działają także inni informatorzy, którzy przekazują wiadomości na ten temat mediom. Zobaczmy jednak na infografikach jak wyglądała sprawa afery z NSA i systemem PRISM.









czwartek, 7 sierpnia 2014

Cudownie ocaleni - historia zakonników, którzy przeżyli wybuch bomby atomowej w Nagasaki

W 1597 roku w mieście Nagasaki ukrzyżowano franciszkańskiego mnicha. Kanonizowany w 1862 roku pochodzący z Meksyku św. Filip od Jezusa umierając powiedział podobno, że pewnego dnia Nagasaki zostanie zniszczone przez spadającą z nieba kulę ognia.

Zniszczony kościół jezuitów w Hiroszimie
348 lat później, 9 sierpnia 1945 roku na miasto spadł "Tłuścioch" ("Fat boy") druga bomba atomowa zrzucona przez Amerykanów na Japonię niszcząc przy tym miasto o największej populacji katolików w kraju. Trzy dni wcześniej 6 sierpnia 1945 o godzinie 8:15 na Hiroszimę spadł "Little Boy", bomba atomowa o sile 22 kiloton. Wybuchowi towarzyszył oślepiający błysk, po czym gigantyczna kula ognia sprawiła, że w promieniu blisko 2 kilometrów wyparowało praktycznie wszystko. Słowa św. Filipa ziściły się a dwa miasta legły w gruzach grzebiąc tysiące mieszkańców. Około 80% procent domów oddalonych w odległości 1-2 km od miejsca uderzenia zawaliło się lub spaliło, cała okolica była pokryta ciałami. większość ludzi i zwierząt zmarła natychmiast, rośliny zostały spalone. Ci co przeżyli cierpieli z powodu rozległych oparzeń i napromieniowania.



W Hiroszimie blisko miejsca uderzenia znalazło się jednak ośmiu cudownie ocalonych niemieckich jezuitów, którzy nie tylko wyszli z bombardowania bez większego szwanku, ale też nie doświadczyli jakichkolwiek powikłań w wyniku napromieniowania, co potwierdzono wielokrotnie podczas blisko 200 badań przeprowadzonych na zakonnikach. Jak twierdzi jeden z nich, ojciec Hubert Schiffer (zmarły w 1982 roku w wieku 67 lat) podczas wybuchu został przywalony gruzem, ale poza kilkoma kawałkami szkła wbitymi w szyję, nic mu się nie stało. 

Katedra Urakami w Nagasaki, wrzesień 1945


Wkrótce potem po uderzeniu bomby w Nagasaki zniszczeniu uległa największa w ówczesnej Azji katolicka świątynia, katedra Urakami, w której podczas bombardowania odbywała się Msza, jak twierdzą tamtejsi katolicy, będąca próbą odkupienia win za japońskie zbrodnie w czasie wojny. W katedrze zginęli wszyscy, z niej samej pozostało niewiele, jedynie część murów i kilka figur, które dziś stoją przed odbudowaną świątynią. Natomiast w tym samym mieście, pośród innych, zupełnie zniszczonych budowli ostał się klasztor franciszkański ufundowany przez samego św. Maksymiliana Kolbe.

Cud? Zarówno franciszkanie od św. Maksymiliana jak i jezuici z Hiroszimy byli głęboko oddanymi wiernymi szczególnym kultem otaczający objawienia w Fatimie. Czy to mogło ich uratować? 

środa, 6 sierpnia 2014

Jest nowy Edward Snowden

W NSA jest więcej szpiegów i informatorów, za pośrednictwem których "wyciekają" doniesienia na temat szpiegujących służb. 

Edward Snowden, fot. Wikipedia
Zatrzymanie się Edwarda Snowdena w Moskwie nie kończy wcale afery jaką udało mu się wywołać. Za jego przykładem idą kolejne osoby, które również decydują się na ujawnienie kulisów podsłuchiwania internautów i polityków przez amerykańskie służby. Potwierdzają to przedstawiciele władz, które za pośrednictwem stacji CNN poinformowały, że pojawił się kolejny, odpowiedzialny za przecieki informator. 


Od co najmniej kilku miesięcy spekulowano na temat jego istnienia, między innymi z uwagi na fakt, że publikujący do tej pory pochodzące od Snowdena materiały dziennikarz Glenn Greenwald w ostatnim czasie ujawnił kolejne doniesienia, które jednak pochodziły z zupełnie innych, anonimowych źródeł. Jego portal w ostatnim opracowaniu poświęconym bazom danych osób podejrzewanych o działalność terrorystyczną opiera się na danych pochodzących z Narodowego Centrum Przeciwdziałania Terroryzmowi (National Counterterrorism Center), które powstały mniej więcej w sierpniu 2013 roku, a więc już po opuszczeniu Stanów Zjednoczonych przez Snowdena. Greenwald na Twitterze przyznaje z resztą, że istnieje ktoś jeszcze. 


Sprawa Snowdena to najgłośniejsza afera szpiegowska ostatnich lat. Za jego pośrednictwem świat dowiedział się wiele na temat skali na jaką amerykańska National Security Agency prowadziła działania inwigilujące internautów na całym świecie, jak również podsłuchiwała rozmowy czołowych światowych polityków, w tym prezydentów Francji czy kanclerz Niemiec. Jak zwraca przy tym uwagę portal Pro Publica, Barack Obama jest prezydentem, za którego kadencji skazano za szpiegostwo i ujawnianie poufnych informacji więcej ludzi niż za kadencji wszystkich poprzednich prezydentów USA. 





wtorek, 5 sierpnia 2014

Azjaci ruszają w kosmos. Zobacz najnowsze projekty Chin i Japonii

Dwie wielkie azjatyckie potęgi od pewnego czasu zdają się dążyć do co raz to bardziej nieuniknionej konfrontacji. Japonia rezygnuje z pacyfistycznej konstytucji i delikatnie wraca na ścieżkę militaryzacji, z kolei Chiny co raz pewniej definiują swoje żądania rozwijając morską flotę oraz siły naziemne. To wszystko jednak tylko część ich rosnącej aktywności. Już wkrótce bowiem mogą się one ze sobą zetrzeć w przestrzeni kosmicznej. 





Wszystko z powodu najnowszych projektów, których realizację praktycznie w tym samym czasie ogłosiły Chiny i Japonia, oba państwa mają też plan by z ich realizacją zdążyć przed końcem tej dekady. 

Państwo Środka stawia przede wszystkim na zasoby, dlatego jako jedyny kraj poważnie pracuje nad stworzeniem pierwszych kopalni na Księżycu. Nasz satelita jest bowiem bogaty w rzadkie na Ziemi minerały, przede wszystkim zaś w izotop helu-3. Zastosowany w reaktorze atomowym może stać się źródłem ogromnej energii, która sprawi, że Chińczycy zyskają znaczną przewagę w wyścigu o podbój kosmosu, jest to też szansa na uniezależnienie się ludzkości od paliw kopalnych. Szacuje się, że na powierzchni Księżyca znajduje się blisko 1 100 000 ton tego gazu, zaś około 40 ton odpowiada rocznemu zużyciu energii przez całe Stany Zjednoczone.


Co w tym czasie zrobi Japonia? Kraj Kwitnącej Wiśni również spieszy się na Księżyc. Tokio deklaruje, że do 2020 roku powstanie tam pierwsza, zautomatyzowana baza, która ma stać się punktem oparcia dla dalszego zagospodarowania Księżyca. Do tego japońskie ministerstwo obrony poinformowało niedawno, że planuje ono stworzenie systemu monitoringu, który umożliwi skuteczne wykrywanie zagrożeń z orbity okołoziemskiej. Co miałoby stanowić to zagrożenie? Chyba nietrudno się domyślić.



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Fragment powieści "Kod Władzy": Rozdział 44 Wałbrzych, Polska

Marc zatrzymał samochód na parkingu w centrum Wałbrzycha. Była dwunasta pięćdziesiąt pięć. Gdy przejeżdżali przez miasto, rozglądali się, szukając wzrokiem poczty lub budki telefonicznej. Zobaczyli ją na małym parkingu. Wysiedli z auta. Marc wziął do ręki słuchawkę telefonu. Wykręcił numer. Sygnał połączenia brzmiał w jego uchu przez chwilę.
–  Słucham – usłyszał znajomy głos.
–  Kajetan? – upewnił się.
–  Tak, witaj, co tam u was? – Ucieszył się, słysząc przyjaciela.
–  Och, długo by mówić. Mieliśmy wczoraj pasjonującą rozmowę z poznanym małżeństwem amerykańskich poszukiwaczy skarbów.
– Poszukiwaczy skarbów? –  przerwał Kajetan. –  To tacy jeszcze istnieją? – Roześmiał się. – Wydawało mi się, że ostatnim był Indiana Jones.
–  Nasi byli jednak realni – odpowiedział Marc. – Przynajmniej do pewnego momentu – poprawił się.
–  Co masz na myśli?
–  Będziesz się śmiał, być może – zasugerował Marc – ale wyobraź sobie, że nasi rozmówcy zniknęli.
–  Zniknęli? – zdziwił się Kajetan. – Jak to zniknęli?
–  To historia rodem ze wspomnianego przez ciebie Indiany
Jonesa. Nasi nowi, jakże interesujący znajomi, chcieli spędzić noc na  zamku, o  którym jedna z  legend mówi, że  z  pewnej komnaty znikali goście właścicieli. Przynajmniej ci niemile widziani.
–  Znikali? A jakim sposobem? – zdziwił się Kajetan.
–  Otóż pod łóżkiem była kilkunastometrowa przepaść, prowadząca wprost do płynącej pod ziemią rzeki. W łożu była zapadnia i goście wpadali w przepaść głowami w dół.
–  I ty myślisz – roześmiał się Kajetan – że wasi znajomi zostali poddani takiej egzekucji?
–  No właśnie... –  zmieszał się Marc. –  Mówiłem, że  będziesz się śmiał. Ale tak czy owak oni zniknęli.
– Może po  prostu wyjechali? –  starał się spoważnieć
Kajetan.
Stojąca obok Monik zaczęła kręcić się obok Marca. Starała
się przyciskać ucho do  słuchawki, by  słyszeć rozmowę mężczyzn. Przejeżdżające ulicą samochody zagłuszały ich słowa.
–  Umówiliśmy się, że pojedziemy razem do Książa, na drugi dzień po śniadaniu. Nie przyszli na spotkanie.
W słuchawce zapadło milczenie.
–  Może, wybacz, byli trochę roztargnieni, jak  na  poszukiwaczy skarbów przystało?
–  Mam wrażenie, że  dalej jesteś myślami przy wspomnianym filmie – powiedział Marc – ale najciekawsze jest to, że nikt z obsługi zamku nie potwierdził ich obecności. Tak jakby nigdy nie istnieli.
W słuchawce ponownie zapanowało dłuższe milczenie.
–  Przypuszczasz, że  było to związane z  tematem waszych rozmów?
–  Zastanawialiśmy się nad tym z Monik po drodze. Nasza rozmowa była pasjonująca. Ci ludzie nie tylko byli skarbnicą informacji o terenach, na których się znajdujemy. Istotne jest to, że wszystkie mało znane fakty lub hipotezy łączyły się w całość. Wskazywały na  istnienie supertajnej i  superrozwiniętej technicznie broni. Jest prawdopodobne, że  próby z  tą bronią odbywały się właśnie tutaj, gdzie jesteśmy. A może nawet pod nami. – Spojrzał na Monik.
Kajetan zastanowił się.
–  Trudno to nazwać skarbami – powiedział głośno. Zdanie to zabrzmiało raczej jak głośna myśl niż stwierdzenie.
– Skarby też się pojawiły –  odpowiedział Marc. –  I  to
w ogromnych ilościach. Zdaniem naszych znajomych były wywożone z tych terenów.
–  Czy według nich podziemne budowle mogą być dzisiaj wykorzystywane?
–  Nie zanegowaliśmy tej możliwości, ale  również nie potwierdziliśmy. Dlatego dzisiaj jedziemy na zamek Książ.
–  Znam to miejsce, rzeczywiście ciekawy obiekt.
–  Najgorsze jest to, że naszą rozmowę przerwaliśmy po zapewnieniu Toma, tak miał na imię, że ujawni nam coś na temat tych właśnie terenów.
–  Zawiadomiliście policję? – zapytał Kajetan.
Marc spojrzał na Monik. Ta wzruszyła ramionami.
–  Nie, dziś mija pierwszy dzień, a  jak wiesz w  pierwszym dniu nikt nie zareaguje. Mamy nadzieję, że może odnajdziemy ich dziś w okolicach, w których się umówiliśmy.
–  Pewnie masz rację. Życzę wam powodzenia. Cieszę się, że informacje, jakie pozyskaliście, są tak frapujące.
–  To prawda – potwierdził Marc. – Co u Poula?
–  Co powiedziałeś?
Przejeżdżająca ciężarówka zagłuszyła słowa Marca.
–  Pytałem, co u Poula? – powtórzył.
–  W porządku, wraca na Mazury. Jak już mówiłem, również sporo się dowiedział. Ale jest przekonany, że tego, czego szukamy, nie znajdziemy w tamtych okolicach. Jak dojedzie, będziemy na was czekali.
–  OK, w takim razie umawiamy się u ciebie. Zadzwonię jutro o tej samej porze.
– Naturalnie.
Monik wyjęła Marcowi słuchawkę z ręki.
–  Kajetan, to ja, Monik. Chciałam cię pozdrowić.
–  Czekam na was z niecierpliwością. Pilnuj całej wycieczki – zażartował.
–  Jak widzisz, jakieś złe licho podkrada mi jej uczestników
– zmartwiła się.
–  Znajdą się, nie przejmuj się – pocieszył ją. – Trzymajcie się. Do jutra.
–  Do widzenia – powiedzieli oboje naraz.
Monik odwiesiła słuchawkę. Spojrzała na Marca pytająco.
–  Jedziemy dalej.
Wsiedli do samochodu i ruszyli w kierunku zamku.

piątek, 1 sierpnia 2014

Przypominamy: Manifest światowej waluty!

Świat u progu wojny? Wielki konflikt za pasem a ktoś w ogóle myśli o tworzeniu globalnej waluty? Tak! Okazuje się, że pomysł wcale nie umarł i dlatego przypominamy manifest United Future World Currency, fundacji, której działalność poparli zarówno Dymitrij Miedwiediew jak i Barack Obama:



Manifest


ART. 1
"Jedność w różnorodności" jest fundamentem przyświecającym tej powołanej w 1996 roku inicjatywie. Jej celem jest zjednoczyć ludzi i wznieść się ponad narodowe stereotypy. Jego historyczna waga jest nawet większa niż ekonomiczna; jest to cel oparty na wierze, wspólnej nadziei i na zjednoczeni kulturowych i duchowych korzeni.

ART.2

Związek pomiędzy Europą i Ameryką, a także między Stanami Zjednoczonymi i wieloma państwami z pięciu kontynentów, oparta jest na wspólnych kulturowych tradycjach i podtrzymywana przez równoległą wizję świata. Kieruje nim najwyższa idea braterstwa i pokoju. Relacje te są kultywowane są poprzez globalną dynamikę, której celem jest wypełnienie politycznych i ekonomicznych celów, przy zachowaniu pełnego szacunku dla narodowych tożsamości zdefiniowanego w konstytucjach poszczególnych krajów.

ART. 3

Z tego też względu naszym życzeniem jest powołać do życia projekt wspólnej waluty, którą nazwać możemy różne nazwy: "Eurodollar/Dollaeur", "Zjednoczony Pieniądz", "Światowa Waluta Zjednoczonej Przyszłości". Symbolizować on będzie nie tylko ekonomiczne, ale również ludzkie, społeczne, polityczne i duchowe więzy pomiędzy dzielącymi podobne idee Narodami ze wszystkich Kontynentów.

ART. 4

Wspólna waluta jest niezwykle ważnym krokiem ku zjednoczeniu ludzi. To środek zrozumienia, tworzy punkt odniesienia i wzmacnia poszczególne tożsamości, dzielące wspólne cele. Rywalizacja na rynkach pozostanie wolną a podstawowe cechy tożsamości uczestniczących państw zostaną zachowane.

ART. 5

Jesteśmy zdecydowani podnieść świadomość na temat tego projektu wśród tak wielu ludzi jak to tylko możliwe. Jesteśmy skoncentrowani na aktywnym włączeniu się młodych ludzi, zwłaszcza tych ze szkół. W rzeczy samej młodzi ludzie są najsilniejszym i najbardziej konkretnym środkiem rozpowszechniania tej idei. Są też potencjalnie przyszłymi beneficjentami tego wielkiego kroku naprzód w stronę unifikacji i stworzenia świata, który łamiąc społeczne i ideologiczne bariery lepiej odpowiada na wymagania nowego Milenium.

ART. 6

Zmiana postrzegania waluty zaowocuje odnowieniem kulturowego interesu w Ekonomii. Będzie to owoc debaty otwartej wraz ze wprowadzeniem Euro. Poprzez ten projekt studenci, łącznie z tymi najmłodszymi, będą mogli zaznajomić się z podstawowymi rozwiązaniami ekonomicznymi. Zacofani są bardzo ważni w nowym społeczeństwie szerokiego dobrobytu.

ART. 7

Wybrany zostanie specjalny Komitet. W jego skład wejdą eksperci skupieni wokół szeregu dyscyplin. Każdy będzie mógł wnieść swój wkład w całość projektu. Komitet ten będzie również Jury, którego zadaniem będzie wybranie najciekawszych idei, propozycji i projektów.

ART. 8

Przeprowadzona zostanie kampania informacyjna, której celem będzie koordynacja grup, komitetów i klubów, tworzonych przez organizacje, komitety i stowarzyszenia. Dla wszystkich partnerów przewidziany jest okres próbny uwzględniający czas na ekspansję, porównania i poszukiwanie odpowiedzi na konkretne problemy techniczne; optymalizację instrumentów prawnych i procedur; jak również wypełnienie warunków wprowadzenia nowej Waluty.


ART. 9

Podczas ważnych międzynarodowych wydarzeń przeprowadzone zostaną pokazy, których zadaniem będzie podniesienie świadomości, edukacja oraz promocja "Zjednoczonego Pieniądza" (monet i banknotów). Pokazy prowadzone będą przez najlepszych międzynarodowych profesjonalistów i ekspertów w swoich dziedzinach.
Prowadzone będą badania nad zaawansowanymi technologicznie rozwiązaniami dotyczącymi bezpieczeństwa, które przyszła Waluta będzie musiała mieć na uwadze. Dotyczyć to będzie najbardziej prestiżowych i wiarygodnych prywatnych i publicznych struktur, w tym uniwersytetów i przedsiębiorstw.


ART. 10

To na przyszłych obywateli świata i wybrane przez nich rządy spadnie odpowiedzialność za realizację naszego projektu. Projekt ten inspirowany jest wiarą w unifikację i koegzystencję różnych ludzi. Jego celem jest promocja równej dystrybucji zasobów planety i  (owoców - przyp. VO) ludzkiego intelektu.


Rzym i Bruksela, 21 marca 1996
Nowy Jork, 12 stycznia 2000
Mediolan, 17 lutego 2009

- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf