czwartek, 31 października 2013

"Kosmiczna sprzątaczka" wkrótce zacznie czyścić orbitę

CleanSpaceOne to nowy projekt szwajcarskiej firmy, która za cel postawiła sobie uprzątnięcie bałaganu jaki znajduje się na orbicie okołoziemskiej.
fot. ESA

Odkąd człowiek po raz pierwszy umieścił na orbicie Ziemi sztucznego satelitę (przypomnijmy, że był to sowiecki Sputnik wystrzelony w 1957 roku) wokół naszej planety zgromadziła się ogromna ilość wszelkiej maści odpadów pochodzących z niezliczonych kosmicznych misji. Szacuje się, że obecnie wokół nas krąży około 21 tysięcy drobnych elementów nie większych niż 10 centymetrów i aż pół miliona przedmiotów, których wielkość waha się pomiędzy 1 a 10 centymetrami. Są to rzecz jasna liczby szacunkowe, do tego należy również doliczyć dużą liczbę drobniejszych cząstek, które stanowią znaczne zagrożenie dla przebywających na orbicie ludzi.

Jak szkodliwe mogą być te cząstki przekonali się między innymi Amerykanie, których satelita Iridium została w 2009 roku zniszczona nad Syberią przez krążącego bezwładnie starego rosyjskiego satelitę wojskowego. Z tego też względu od pewnego czasu światowe potęgi kosmiczne zaczęły coraz poważniej brać pod uwagę projekty oczyszczenia ziemskiej orbity z rosnącej liczby śmieci. Ostatecznie jednak może się okazać, że pierwszy będzie sektor prywatny.

Firma Swiss Space Systems (S3) rozważa bowiem wystrzelenie około 2018 roku specjalnego wahadłowca, którego zadaniem będzie "sprzątnięcie" orbity z zalegających tam śmierci. CleanSpaceOne nie będzie wielkim pojazdem, jego waga ma nie przekraczać 30 kilogramów. Według wstępnych szacunków koszt takiego urządzenia nie będzie też jak na warunki kosmonautyki zbyt wysokie bo mają wynieść około 16 milionów dolarów.

Kosmiczne śmieci stają się coraz większym problemem, czy poradzi z tym sobie prywatna firma? I na czym chce ona zarabiać?









środa, 30 października 2013

Rządy na podsłuchu - echa skandalu NSA

gen. Keith Alexander/fot NSA
Kontynuujemy wątek podsłuchiwania i dwuznacznej postawy jaką prezentuje wiele rządów, które padły ofiarą działań NSA. Jak wskazywałem w poprzednim wpisie oburzone podsłuchami Niemcy same swego czasu miały na sumieniu szpiegowanie własnych obywateli. Czy na tym koniec?

Niemcy i Francja skandal z podsłuchami doskonale wykorzystują dyplomatycznie - chcą między innymi wymusić na USA stworzenie i przestrzeganie "kodeksu", który zobowiązywał będzie Waszyngton do ograniczenia praktyk podsłuchowych. Co więcej wspólnie z Brazylią chcą one na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych ustanowić rezolucję, która skutecznie usankcjonuje i tym samym ureguluje podobne działania szpiegowskie.

W związku z wagą tych oskarżeń do kontrataku przeszła sama NSA, która za pośrednictwem jej szefa, generała Keitha Alexandra podważyła wiarygodność publikowanych w ostatnim czasie doniesień. Twierdzi on bowiem, że rewelacje pochodzą od ściganego w USA za szpiegostwo Edwarda Snowdena i zostały one sfałszowane w celu podważenia pozycji Stanów Zjednoczonych wśród swoich sojuszników. Jak podaje Financial Times według Alexandra powyższe dane gromadzone były w celach obronnych mających na celu ochronę obywateli USA i Europy, jednak to co opublikowały media nie ma nic wspólnego z gromadzonymi informacjami.

Nawet jednak informacje te faktycznie okażą się fałszywe to jednak pozostanie wyraźne napięcie między USA a krajami Unii Europejskiej. Znacznie też poważniej media będą podchodzić do kolejnych doniesień dotyczących podsłuchów, szczególnie, że wkrótce po wybuchu skandalu były francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner przyznał, że podsłuchiwanie się to naturalna rzecz w dyplomacji i jego kraj również się tym zajmował. Dodał przy tym, że wśród europejskich elit wiedziano, że USA ich podsłuchują, nie zdawano sobie jednak sprawy na jaką skalę.

Czy Waszym zdaniem ten skandal skutecznie osłabi dobre dotychczas relacje między Ameryką a Europą?

źródło: financialtimes/aljazeera/freep/ctvnews

wtorek, 29 października 2013

Kto tak naprawdę jest ofiarą "afery podsłuchowej"?

Podsłuchiwanie zawsze było jedną z ulubionych metod działania służb wywiadowczych, ujawnienie działań Stanów Zjednoczonych, którym udało się dotrzeć do rozmów najważniejszych światowych polityków nie jest w tym przypadku niczym nowym. Jedynym błędem wywiadu USA było to, że dali się złapać, jednak w rzeczywistości również ich "ofiary" nie są zupełnie niewinne.
fot. Lawrence Jackson

Podanie do wiadomości publicznej informacji o podsłuchach założonych na liniach telefonicznych najważniejszych światowych przywódców wywołało skandal, którego skutki będziemy zapewne odczuwać w najbliższych miesiącach. Dotychczas śledzeni politycy będą w przyszłości znacznie bardziej ostrożni, a Stany Zjednoczone utracą tym samym istotne źródło informacji, które z czasem spowoduje, że ich przewaga informacyjna może nieco słabnąć. Rewelacje ujawnione między innymi przez Edwarda Snowdena jasno pokazują działanie mechanizmu, który niejednokrotnie był przedstawiany na tym blogu.

Przede wszystkim wyraźnie widać współpracę służb wywiadowczych i prywatnych firm technologicznych, które zgadzały się na wykorzystanie ich infrastruktury w celach szpiegowskich. Tak jak opisywałem to niejednokrotnie, tego typu sytuacje miały miejsce już wcześniej i wyszły one na jaw między innymi przy okazji konfliktów zbrojnych w Libii czy w Syrii. Tym razem jednak wielki skandal z podsłuchami ma znacznie większą skalę. Przede wszystkim tym razem nie mamy do czynienia z podejrzanym dyktatorem, który chce sprawować jeszcze większą kontrolę nad swoimi poddanymi. Wręcz przeciwnie, w tym przypadku skandal dotyczy światowego imperium, które interesuje się rozmowami i pocztą obywateli suwerennych państw. Do tego dochodzi aspekt nie tylko polityczny, ale i gospodarczy, gdyż wśród śledzonych były również między innymi czołowe francuskie i brazylijskie przedsiębiorstwa.

Oprócz nich z ujawnionych dokumentów wynika, że NSA interesowała się przede wszystkim pocztą i rozmowami czołowych polityków niemieckich, wysokich urzędników unijnych, otoczeniem prezydenta Meksyku Felipe Calderona czy pracowników stacji telewizyjnej Al-Jazeera. Oprócz tego skontrolowano także miliony wiadomości email obywateli Brazylii, śledzono również aktywność na portalach społecznościowych.

Koniec zaufania

Oburzenie jakie to wywołało jest naturalną reakcją pozwalającą wykorzystać skandal w celach propagandowych. Już sam fakt, że wiele tych informacji pochodzi od ukrywającego się w Rosji Edwarda Snowdena, który w ten sposób chce zapewne przedłużyć sobie możliwość bezpiecznego azylu w Moskwie. Nie bez powodu również ujawniono przede wszystkim, że wśród podłuchiwanych znaleźli się czołowi niemieccy politycy, w tym kanclerz Angela Merkel. Jak zwracają uwagę dziennikarze The New York Timesa może to skutkować rozbiciem budowanego przez dekady transatlantyckiego zaufania pomiędzy państwami należącymi do NATO. Tym samym będzie to skutkować zbliżeniem się Unii Europejskiej do Rosji.

Niemcy wcale nie takie niewinne

Same Niemcy nie są przy tym niewinne - równo dwa lata temu grupa berlińskich hackerów z Chaos Computer Club ujawniła, że BND opracowała specjalny rodzaj trojana służącego do inwigilacji swoich obywateli. Aplikacja była zdolna między innymi do robienia screenshotów z pulpitu zainfekowanego komputera, pobierania haseł, nagrywania rozmów na Skypie jak również przejmować kontrolę nad podłączonymi kamerami i mikrofonami. W ten sposób władze były w stanie nie tylko zgromadzić ogromną ilość danych na temat aktywności użytkownika w sieci, ale nawet monitorować to, co dzieje się w pomieszczeniu, w którym przebywa. Niemieckie władze przyznały się do stawianych im zarzutów, ale pomimo, że projekt poważnie naruszał federalne prawo, nikt ważny nie poniósł konsekwencji, nie było też tak poważnego skandalu jak ten, który mamy obecnie.

Czyżby więc działały tutaj podwójne standardy? 


poniedziałek, 28 października 2013

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. III

 Poprzednia część rozdziału do przeczytania tutaj:

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. II


–  Ach, te polskie drogi – pomyślał .
Jazda  we  wskazane  przez  tajemniczego  rozmówcę  miejsce  budziła w nim mieszane uczucia .To, że na lotnisku lądują jakieś samoloty, nie jest jeszcze czymś nadzwyczajnym . Faktem jest, że byli niedaleko od miejsca, w którym kilkadziesiąt lat temu zbudowano tajną kwaterę Adolfa Hitlera .Wiedział, że to właśnie  tutaj  decydowały  się  losy  wschodniej  części  Europy . Widział, że to właśnie tutaj Hitler cudem uniknął śmierci. Możliwość odwiedzenia sąsiedniego kraju, w którym znajdowało się miejsce owiane  tajemnicą,  ucieszyła  go . Polska  pełna  była  śladów  i  blizn przeszłości .Tajemnicze zamki, podziemne korytarze, ukryte skarby zostały wpisane w jej historię .
–  Chyba  jesteśmy  już  na  miejscu  –  odezwał  się  do  swojej  towarzyszki .Możemy pojechać do Szczytna i tam poszukać miejsca do spania lub znaleźć coś tutaj, w jakiejś prywatnej kwaterze .Co robimy?
–  Jest mi wszystko jedno… Może rozejrzymy się po okolicy? Za chwilę będzie ciemno .Wiesz, amoże pojedziemy do tego miejsca, które polecił mi kolega z redakcji?
– Możemy, spróbuję je wobec tego znaleźć.
Samochód toczył się spokojniej.
–  Czy ten człowiek kontaktował się jeszcze później z tobą? Czy zostawił ci jakieś namiary na siebie? – wróciła do poprzedniej rozmowy .
–  Nie. Nie chciał .Podałem mu swój numer telefonu komórkowego .Prosiłem, żeby zadzwonił, gdyby zdarzyło się coś ważnego .
Na tym rozmowa się skończyła .
–  Kiedy to było? – zapytała .
Zastanawiał się przez chwilę .
–  Jakieś trzy tygodnie .Musiałem uporać się z bieżącymi tematami – chciałem tu przyjechać. Zadzwonił po dwóch tygodniach, poprosił o spotkanie .Na miejscu w Szymanach .Właściwie wezwał
mnie na to spotkanie .Był tak zdecydowany, że nawet nie pomyślałem o odmowie .Zaskoczyło mnie tylko bardzo dokładne wyznaczenie terminu – jutro o 6 rano… Postanowiłem spotkać się z tym
człowiekiem .Pojechać do Polski .Cieszę się, że dałaś się namówić na wspólny wyjazd .
–  Ależ nie mogę odpuścić takich tematów .W końcu wszystko
dopiero przede mną – zaśmiała się .
–  Zdecydowanie – potwierdził .
Samochód zjechał z asfaltu w leśną drogę biegnącą wśród iglastych drzew .Na jej końcu, jak się po chwili okazało, znajdowało się jezioro .
Nad jego brzegiem stała stara chata, jak z realistycznego obrazu .
Otoczona  była  pochylającym  się  płotem,  a  z  taflą  wody  łączył  ją niezbyt szeroki drewniany pomost prowadzący w głąb jeziora. Do niego przycumowana była mała łódka .
Rozpościerająca się obok łąka porośnięta była ziołami i polnymi kwiatami .
–  Miejsce jak z bajki .To tutaj .Zaraz się przekonamy, czy twój kolega dobrze nam doradził – zapytał.
–  Boże, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje! – zachwyciła się .
– Nie powiedział mi, że jego znajomy mieszka w tak cudownej okolicy .
Powoli podjechali pod chatę, tak aby nikogo nie wystraszyć swoim nagłym pojawieniem się .

piątek, 25 października 2013

Islamskie NATO: Turcja i Bractwo Muzułmańskie

Świecka Turcja i skrajne Bractwo Muzułmańskie miałyby wspólnie zainicjować powstanie islamskiego odpowiednika Paktu Północnoatlantyckiego? Ten z pozoru dziwaczny pomysł ma wbrew pozorom swoich zwolenników...

Jednym z najbardziej znanych zwolenników powstania podobnej organizacji jest Przewodniczący tureckiej partii Saadat, Mustafa Kamalak, który już ponad rok temu podczas swojej wizyty w Maroku, polityk stwierdził, że jego zdaniem istnieje potrzeba większego zaangażowania państw islamskich w regionie i zabezpieczenie tym samym ich interesów. Najlepszym jego zdaniem rozwiązaniem byłoby powołanie wspólnych sił zbrojnych wzorowanych na NATO czy ASEAN.

Co zaskakujące jednym z możliwych sojuszników dla takiego projektu może być słynne Bractwo Muzułmańskie, które choć oficjalnie pozostaje organizacją antyamerykańską to jednak jej działanie zdaje się sugerować, że pozostaje ono pod wpływem CIA.



czwartek, 24 października 2013

Gdzie żyją współcześni niewolnicy?

Baty, łańcuchy, głodzenie, sprzedaż ludzi na aukcjach - to wszystko wydaje się być reliktem przeszłości, jednak są miejsca na świecie, gdzie wciąż kwitnie niewolnictwo. Co więcej, niewolnicy są również w Polsce!

Według danych opublikowanych niedawno przez australijską fundację Walk Free na całym świecie żyje w tej chwili około 29,8 milionów niewolników. Liderem pozostaje Mauretania, gdzie blisko 4% całej populacji żyje w niewoli. Dalej na tej niechlubnej liście znaleźć możemy między innymi: Haiti, Pakistan i Indie. Również w krajach europejskich istnieje niewolnictwo - na naszym kontynencie wśród krajów o największym odsetku zniewolonych ludzi są przede wszystkim państwa Europy Środkowej, w tym Polska.

To może być zaskakujące, ale prowadzony przez wspomnianą organizację Global Slavery Index umieszcza nas na 61. pierwszym miejscu wspólnie z Chorwacją i Słowacją. Według autorów indeksu szacuje się, że w Polsce żyje od 130 do 150 tysięcy niewolników.


Poznajcie czołówkę tego smutnego zestawienia:
1. Mauretania,
2. Haiti,
3. Pakistan,
4. Indie,
5. Nepal,
6. Mołdowa,
7. Benin,
8. Wybrzeże Kości Słoniowej,
9. Gambia,
10. Gabon

Powyższy ranking koncentruje się przede wszystkim na odsetku zniewolonej populacji, gdyby uwzględnić liczby bezwzględne okazałoby się, że niezaprzeczalnym liderem pozostają Indie, gdzie może żyć około 14 milionów niewolników (czyli prawie tyle ile mieszka w całej Holandii). Skąd jednak tak wysoka pozycja Polski? Konstruując ranking jego autorzy uwzględnili 3 główne czynniki: liczba małżeństw pod przymusem, szacowana liczba zniewolonych mieszkańców oraz ilość transportowanych ludzi przez terytorium danego kraju, biorąc pod uwagę fakt, że nasz kraj jest od lat ważnym punktem tranzytowym, to z pewnością mogło wywindować naszą pozycję do góry.

Czy taka definicja wystarczy? Czy może jest ona przesadzona? Jestem niezmiernie ciekaw Państwa opinii w tej sprawie.
 
 


środa, 23 października 2013

Argentyna ofiarą GMO

Według agencji prasowej AFP modyfikowane genetycznie uprawy doprowadziły w Argentynie do katastrofalnych szkód niszcząc zdrowie wielu obywateli tego południowoamerykańskiego państwa.

fot. Deesilustration.com

Nie minęły nawet dwa lata odkąd przeważająca część krajów europejskich zabroniła upraw żywności modyfikowanej genetycznie. Chociaż sprawa zakończyła się sukcesem to jednak można było odnieść wrażenie, że zwolennicy GMO mogli zawsze użyć argumentów, że przecież żywność ta uprawiana jest w wielu państwach Ameryki Południowej i do tej pory nie ma tam żadnych negatywnych skutków tej działalności, za to takie państwa jak choćby Argentyna stały się jednym z liderów upraw soi i bawełny na świecie. Teraz jednak po raporcie opublikowanym przez agencję AFP bardzo trudno będzie bronić upraw GMO.

AFP podaje, że pestycydy wykorzystywane do spryskiwania upraw w tragicznym wręcz stopniu wpłynęły na zdrowie mieszkających w pobliżu upraw Argentyńczyków. W liczącym 12 milionów mieszkańców rolniczym regionie tego kraju obserwuje się ogromny wzrost zachorowań na choroby układu nerwowego, skóry czy układu pokarmowego.

Co ciekawe już w 2009 roku prezydent Christina Fernandez powołała komisję mającą zająć się wpływem pestycydów na zdrowie obywateli. Komisja miała regularnie pobierać próbki i analizować je w warunkach laboratoryjnych, jednak według AFP ostatnie spotkanie jej członków miało miejsce w 2010 roku...

Ustawodawstwo Argentyny nie przewiduje jednolitych przepisów regulujących jak daleko od osiedli ludzkich można prowadzić opryskiwania. Jest to ustalane przez władze poszczególnych prowincji i tym samym różni się w zależności od części kraju. W jednej jest to 3 kilometry, w innej zaś wystarczy, że ludzie nie mieszkają w odległości 50 metrów. Aż w jednej trzeciej prowincji nie ma żadnych ograniczeń.




źródło: abcnews/boston.com

wtorek, 22 października 2013

NSA ujawnione - Francja i Meksyk na podsłuchu

Amerykańska agencja szpiegowała obywateli Francji i Meksyku, włamano się nawet na prywatną skrzynkę mailową prezydenta tego drugiego państwa.

Jak donosi francuska gazeta Le Monde, pracownicy US National Security Agency (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa - NSA) zajmowali się śledzeniem aktywności w sieci wielu osób nie mających nic wspólnego z terroryzmem za to zajmujących wysokie pozycje w polityce, mediach czy w biznesie. Nie jest to co prawda pierwsze doniesienie na temat działalności tej instytucji, podejrzenia, że NSA szpieguje obywateli innych państw były wielokrotnie powtarzane za pośrednictwem wszelkiej maści alternatywnych mediów. Teraz jednak sprawą zainteresowały się również media tak zwanego "głównego" nurtu. 

Według francuskiego dziennika tylko na przełomie grudnia 2012 i stycznia 2013 agencja zgromadziła dane blisko 70 milionów rozmów przeprowadzonych przez francuskich obywateli. Wkrótce podobne sensacje opublikował również niemiecki Der Spiegel, który poinformował o przechwytywaniu wewnętrznych e-maili wysyłanych między członkami rządu Meksyku, w tym prezydenta Peña Nieto. Sprawa publikacji spotkała się z resztą z ostrą reakcją meksykańskiego rządu, który oświadczył, że sprawa wpłynie poważnie na wzajemne stosunki między obydwoma państwami. Według Der Spiegel NSA śledziła meksykańską pocztę przez lata.

NSA jest obecnie najpotężniejszą (znaną opinii publicznej) organizacją wywiadowczą zajmującą się śledzeniem i gromadzeniem danych na temat ludzi na całym świecie. Oficjalnie ma ona służyć walce z terroryzmem i wyszukiwaniem osób, które mogą w przyszłości stać się potencjalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego, jak jednak pokazuje praktyka profil działalności organizacji jest znacznie dalszy od zamierzonych.

A my? Czy mamy już swoje "teczki" w NSA?
 
 



poniedziałek, 21 października 2013

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. II

Dalszy ciąg drugiego rozdziału powieści "Kod Władzy", poprzedni fragment możecie przeczytać pod tym linkiem.

Mężczyzna, skupiony na jeździe milczał. Kobieta wyglądała na lekko zmęczoną. Przeciągnęła się na siedzeniu, które po wielu godzinach jazdy stawało się coraz mniej wygodne.
– Jesteś pewien, że ta wyprawa ma sens? – zapytała.
– Wiesz, w naszym zawodzie czeka cię sporo takich doświadczeń, kiedy długo nie będzie można powiedzieć, że to co robisz w danej chwili, ma sens. Chyba ma – uśmiechnął się .
– No tak, mój ojciec, przestrzegał mnie przed tym zawodem .Wiesz, nie chciał, bym pracowała w rodzinnym interesie – poirytowała się.
– Rodzinnym interesie? – mężczyzna roześmiał się .– Ładnie to nazwałaś .Ogromny światowy koncern, potentat prasowy. Szkoda, że nie jestem synem twojego ojca.Wiedziałbym, co z tym zrobić – zażartował .
– Zawsze możesz zostać jego zięciem – zadrwiła.
Mężczyzna zmieszał się.
– To na szczęście tak prawdopodobne jak wygrana na loterii – odparł.
Spojrzała na niego marszcząc brwi.
– Nic się nie bój, już tata znajdzie dla mnie jakiegoś bankrutującego księcia.
Słabnący blask zachodzącego słońca przebijał się przez sosnowe igły. Widok za oknem zachęcał do zatrzymania samochodu, jednak nie to było zamiarem kierowcy.
– Mam nadzieję, że dojedziemy przed zmrokiem – odezwał się.
– Myślisz, że znajdziemy jakieś wygodne miejsce, gdzie moglibyśmy się zatrzymać? – kobieta miała już wyraźnie dość podróży.
– Sądząc po tym, co planujemy, raczej celę z niewygodnymi pryczami – mimo zmęczenia nie opuszczał go dobry nastrój – ale nie jestem pewien, czy nas do tego oryginalnego hotelu wpuszczą.
Spojrzała na niego, wyraźnie się ożywiając.
– Przeanalizujmy twoją rozmowę z informatorem raz jeszcze.
Możesz ją powtórzyć?

Zamyślił się, starając przypomnieć sobie zdarzenie, o które go pytała.
– Telefon do redakcji zadzwonił krótko przed północą. Byłem zaskoczony, bo na ogół o tej porze nikt już nie dzwoni… siedziałem nad artykułem o dostawach broni do Iraku…
– Wspominałeś coś o tym – wtrąciła kobieta – Udało ci się dotrzeć do pośrednika.
– Właśnie… wówczas całkowicie mnie to pochłaniało .Jak mówiłem, zadzwonił telefon. Podniosłem słuchawkę. Po drugiej stronie odezwał się niski męski głos mówiący po niemiecku ze wschodnim akcentem.
– Myślisz, że to był Polak?
– Nie wiem… tak trudno ich odróżnić od Rosjan.
Odkręciła butelkę z coca-colą.
– Ledwo żyję… Przepraszam. I co powiedział?
– Zapytał o mnie. Doskonale wiedział z kim chce rozmawiać.
Mam wrażenie, że chciał się upewnić, że ma do czynienia właśnie ze mną… To nie był przypadkowy telefon.
Uniosła brwi ze zdziwieniem.
– Dziwne. Skąd wiedział, że siedzisz w redakcji tak długo. Zresztą, to akurat nieważne. Co było dalej?
– Stanowczo poprosił o dyskrecję .Przedstawił się jako pracownik lotniska w Szymanach. Nie wiedziałem, o jakich Szymanach mówi. Precyzyjnie określił lokalizację. Powiedział, że na tym niewielkim lotnisku lądują od pewnego czasu jakieś podejrzane samoloty.
Poprawiła się na fotelu.
– Samoloty? – powtórzyła – Co miał na myśli?
– Stwierdził, że samoloty odlatywały natychmiast po lądowaniu z pominięciem standardowych procedur.
– Czy powiedział ci, dlaczego zadzwonił właśnie do ciebie?
– Tak, powiedział, że zna moje publikacje. Wytłumaczył, że zaskoczył go fakt, iż pracownicy dostawali wtedy zaskakująco wysokie premie .Nocne lądowania bez zapowiedzenia, premie, wszystko to wydało mu się bardzo dziwne.
– To logiczne, ale dlaczego nie zadzwonił do jakiejś polskiej gazety? Z pewnością też by się tym zainteresowali.
– Mówił, że nie ufa polskiej prasie. Wiesz, powiedział mi coś jeszcze. Coś, co wydało mi się zupełnie nieprawdopodobne.
– Co takiego? – zapytała.
– Powiedział, że domyśla się, co dzieje się w tym ukrytym przed
ludźmi miejscu, ale nie wyjawił co miał na myśli.
W samochodzie zapanowało milczenie. Mężczyzna zmarszczył czoło, przypominając sobie tamtą rozmowę. Kobieta zastanawiała się nad tym, co powiedział. Spojrzała przez okno samochodu.
– Nigdy wcześniej o niczym takim nie słyszałam – powiedziała
niepewnie.
– Ja też… na drugi dzień sprawdziłem stronę internetową tego
lotniska. I wiesz, co tam znalazłem?
– Tak?
– Informację, że działalność lotniska została zawieszona – powiedział.
Samochód wtoczył się na kamienistą drogę. Mogło się wydawać, że koniec świata był już blisko . Kierowca starał się prowadzić go tak, by jak najmniej nim rzucało.

piątek, 18 października 2013

Amerykańskie gułagi

Amerykański rząd przeszedł właśnie jeden z najpoważniejszych kryzysów w ostatnich latach. Zawieszenie prac rządu pokazało jednak, że wcale nie oznacza to zawieszenia działania najbardziej niebezpiecznych instytucji takich jak FEMA.

FEMA (Federal Emergency Managment Agency – Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego)zarządza sięcią ponad ośmiuset tajemniczych obozów rozsianych po terytorium USA. Tak zwane „FEMA Camps” to sieć potężnych ogrodzonych kompleksów wyposażonych w magazyny oraz bloki przypominające więzienia. Wielu obiekty te nie kojarzą się jednak bynajmniej z więzieniami, lecz z nazistowskimi obozami koncentracyjnymi bądź sowieckimi gułagami. Jak głosi jedna z teorii spiskowych związanych z FEMA, do obozów mają trafić w pierwszej kolejności najbardziej niepokorne jednostki i obywatele, którzy otwarcie będą sprzeciwiać się kolejnym próbom ograniczenia ich wolności (liczbę tą szacuje się na nieco ponad 20 milionów osób). Wszystko to na mocy zatwierdzonego przez Kongres w 2006 roku Military Comissions Act, który umożliwia aresztowanie i przetrzymywanie wszystkich nie będących obywatelami USA a także osoby uznanych za „enemy combatants”. 


Nie oszukujmy się, dziś trudno mówić o oazie wolności, kwestią czasu zaś pozostaje kiedy przygotowana na kryzys infrastruktura w końcu zacznie być wykorzystywana. Czy Waszym zdaniem są na to szanse w najbliższym czasie?



czwartek, 17 października 2013

Rosyjska armia trenuje do walk w Arktyce

Moskwa coraz poważniej traktuje sprawę podziału wpływów w Arktyce, zakończono już pierwsze treningi jednostek komandosów mogących prowadzić działania w tym rejonie.

W ogłoszonym w poniedziałek komunikacie poinformowano, że rosyjskie jednostki specjalne przeprowadziły szereg misji treningowych zorganizowanych w pobliżu Półwyspu Kolskiego. Ich celem była symulacja działań zbrojnych w rejonie arktycznym. Jak powiedział rzecznik wojska, pułkownik Oleg Koczetkow "misje treningowe zawierały elementy działań w terenach górskich z uwzględnieniem warunków panujących na dalekiej północy, zorganizowano je dla jednostek, który na co dzień działają w górach Rosji południowej". Obok szkolenia z zakresu surwiwalu żołnierze poznawali najnowsze metody kamuflażu i sposoby działania snajperów.

Celem Rosji jest stworzenie w ciągu najbliższych kilku lat dwóch brygad, które będą operować na dalekiej północy, obok nich w tym rejonie na stałe będzie również stacjonować flota wojenna, przygotowane zostaną również odpowiednie lotniska. Wszystko ma być gotowe do 2020. 

Nie tylko Rosja stara się wzmocnić swoją pozycję w okolicach Bieguna Północnego, swego czasu pisałem już o "nowej zimnej wojnie" i wyścigu za bogactwami ukrytymi pod arktycznym lodem. Na głównych rywali typuje się Rosję, USA, Kanadę, Japonię, Chiny oraz państwa skandynawskie, niewykluczone jednak, że sprawą zainteresują się także inne kraje. 
 
Ogromną rolę może również odegrać fakt, że Morze Północne w ostatnich latach nie zamarza tak bardzo jak wcześniej, to otwiera nowy szlak handlowy i komunikacyjny niezależny od dotychczas wykorzystywanych szlaków południowych.
 
Arktyka ma dla Rosji strategiczne znaczenie, obok czynników ekonomicznych i dostępu do cennych surowców, nie bez znaczenia są również kwestie obronności, ogromna linia brzegowa na północy sprawia, że Rosja jest wyjątkowo podatna na atak z tamtej strony, szczególnie w przypadku gdyby potencjalny rywal (w tym przypadku zapewne USA) miał możliwość szachować przeciwnika dostępem do wnętrza kraju.




źródło: strarisks/stratfor

środa, 16 października 2013

Walka z bitcoinem nie ustaje

Wirtualny pieniądz versus wirtualny pieniądz - rosnąca popularność bitcoina wywołuje kolejne fale entuzjazmu, powoli jednak tworzy się opozycja dostrzegająca w nim istotne niebezpieczeństwo.

Zamknięcie twórcy sklepu internetowego Silk Road, za pośrednictwem którego można było przy pomocy bitcoinów zakupić nielegalny towar taki jak narkotyki czy broń jest kolejnym z sygnałów wskazujących na rosnące zainteresowanie wszelakich służb sieciami związanymi z BTC. W tym przypadku rzecz jasna głównym czynnikiem było umożliwienie przez platformę Rossa Williama Ulbrichta towarów nielegalnych, niemniej jednak warto mieć na uwadze fakt, że strona nie była powszechnie dostępna, dotarcie na nią było możliwe jedynie dla korzystających z sieci Tor a dzięki wykorzystaniu bitcoinów transakcje miały charakter anonimowy.

Jeśli tak jednak faktycznie było to w jaki sposób FBI wpadło na trop Ulbrichta? Czy faktycznie dzięki swej anonimowości gdzieś za pośrednictwem sieci nowy Anders Breivik może właśnie szykować kolejny zamach na życie obywateli? Faktem jest, że Silk Road funkcjonowała długo, bo aż od lutego 2011 roku, w tym czasie jej właściciel był w stanie zgromadzić ponad 26 tysięcy bitcoinów (jest to największy znany zapas tej waluty na świecie, jego szacowana wartość wynosi 2,6 miliona dolarów).

Czego jednak można się obawiać w przypadku bitcoina? Z pewnością anonimowość transakcji jest atutem tego systemu i będzie on jeszcze przez długi czas przyciągał wielu ludzi chcących ukryć informacje na temat tego co kupują oni za pośrednictwem w sieci. Bitcoin jest niebezpieczny również z innego powodu - to pierwsza zupełnie zdecentralizowana waluta, nad którą rządom bardzo trudno będzie przejąć jakąkolwiek kontrolę.


wtorek, 15 października 2013

Jasir Arafat otruty polonem?

Słynny palestyński przywódca mógł nie umrzeć z przyczyn naturalnych, jak wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy stacji Al-Jazeera.
fot. Hans Jørn Storgaard Andersen

Oficjalna wersja wydarzeń brzmi następująco: w październiku 2004 roku 75-letni Jasir Arafat znacznie zapadł na zdrowiu. Odczuwał ogromny ból, nie opuszczały go nudności. Nie pomogło przewiezienie z jego domu w Ramallah na Zachodnim Brzegu do specjalnej kliniki we Francji, wkrótce uszkodzeniu uległy nerki a kilka dni później zapadł w śpiączkę. Zmarł 4 listopada. Biorąc pod uwagę status i autorytet jakim cieszył się wśród Palestyńczyków Arafat, od razu wzięto pod uwagę hipotezę, że za jego śmiercią mogą stać osoby trzecie. Przeprowadzone wówczas śledztwo nie wykazało jednak śladów otrucia.

Sprawa wydawała się zamknięta do momentu, kiedy dziennikarze katarskiej telewizji ponownie zainteresowali się sprawą badając między innymi kilka przedmiotów należących niegdyś do Arafata, takich tak ubrania czy szczoteczka do zębów. Badania przeprowadzone w Instytucie Radiofizyki w Lozannie, we Szwajcarii wykazały, że znajdowały się na nich ślady niezwykle rzadkiego izotopu polonu 210. Wyniki badania dodatkowo zreferował prestiżowy brytyjski magazyn medyczny, The Lancet.

W wyniku tych badań wdowa po palestyńskim przywódcy zwróciła się z prośbą o ekshumację zwłok męża. Władze autonomii dokonały jej w 2012, teraz czekamy na wyniki.

Warto przypomnieć, że izotopem 210 polonu został otruty rosyjski szpieg - Aleksander Litwinienko, o zatrutym polonem pacjencie piszę też w powieści "Kod Władzy". Być może szanowni Czytelnicy kojarzą jeszcze jakieś przypadki zatruć polonem?

poniedziałek, 14 października 2013

Fragment powieści "Kod Władzy": Stare Kiejkuty cz. I

Zapraszam do lektury drugiego rozdziału mojej debiutanckiej powieści.
Stare Kiejkuty, Polska

Zbliżał się wieczór. W jednym z mazurskich jezior można było dostrzec pomarańczowe odbicie promieni słonecznych. Sielski obrazek dopełniał sosnowy las kołyszący się delikatnie w rytm podmuchu popołudniowego wiatru .Do maleńkiej miejscowości o nazwie Stare Kiejkuty trudno było trafić przypadkowo. Ukryta na końcu świata wśród lasów i jezior oddalona była o wiele setek kilometrów od Warszawy.

Jeszcze trudniejsze od znalezienia tej mazurskiej wioski było uzyskanie informacji, że to właśnie tutaj znajduje się tajemniczy ośrodek szkoleniowy polskiego wywiadu. Pilnie strzeżony, położony na uboczu, stał się miejscem częstych wizyt znakomicie wyszkolonych agentów. Przyglądając się mapie trudno było dostrzec położone w pobliżu lotniska Szymany.

Biegnącą wśród lasów wąską drogą jechało granatowe audi A6 na niemieckich numerach rejestracyjnych. Siedzący za kierownicą mężczyzna spokojnie prowadził samochód. Razem z towarzyszącą mu kobietą mogli w tych stronach uchodzić za potomków zamieszkujących kiedyś te tereny Niemców. Mężczyzna miał około czterdziestki. Był wysokim, przystojnym blondynem o śniadej karnacji. Urodził się we Francji, ale od lat mieszkał w Niemczech. W zasadzie swoje francuskie korzenie rozpoznawał bardziej na rodzinnych fotografiach niż w narodowym samopoczuciu. Było w nim jednak mało niemieckiego ducha. Marc, tak na imię miał mężczyzna, był nonkonformistą. Nie poddawał się narzucanej zawodowej dyscyplinie. Buntował przeciw utartym sposobom myślenia i wynikającego z tego postępowania. Szukał zawsze swojej prawdy. Fakt, że szybko się nudził, nie odrywał go od podejmowanych spraw, zwłaszcza wówczas, gdy te wciągały go swoją tajemniczością.

Towarzysząca mu kobieta była znacznie młodsza. Długie, kruczoczarne włosy harmonizowały z jasną cerą i zielonymi oczami. Smukłe nogi znakomicie współgrały z jej szczupłą sylwetką. Była bardzo ładną dziewczyną. Oceniając jej wiek, chyba tak można było o niej powiedzieć. Oboje byli dziennikarzami opiniotwórczego niemieckiego dziennika. Mieszkali i pracowali w Hamburgu. To tam była siedziba ich redakcji. Niedaleko portu. Kierowca samochodu był niezwykle zdolnym, odnoszącym sukcesy na polu dziennikarstwa śledczego człowiekiem. To on był korespondentem tragicznych zdarzeń w Nowym Jorku w 2001 roku. To za jego sprawą zdemaskowano siatkę europejskiej agendy Al-Kaidy, która doprowadziła do zamachów w Madrycie i Londynie. Był wszędzie tam, gdzie działy się ważne dla świata wydarzenia. Często ryzykował życiem realizując swoje materiały. Ryzykował, lecz gdy tylko na jego biurku dzwonił telefon, a temat okazywał się interesujący, pakował walizkę i znikał, pojawiając się w najodleglejszych zakątkach świata.
Kobieta w zasadzie dopiero debiutowała w swoim zawodzie. Była początkująca dziennikarką, tyle tylko, że od pozostałych członków zespołu dziennikarskiego różnił ją jeden znamienny fakt. Była córką właściciela wydawnictwa. Ta potencjalna nobilitacja na co dzień utrudniała jej życie. Ambitna, zdolna dziewczyna otoczona była znaczącymi uśmiechami kolegów po fachu i cieplarnianą atmosferą tworzoną przez funkcyjnych pracowników gazety .„W końcu córka szefa” – zakodowali sobie, kiedy dołączyła do zespołu.Ucieszyła się, kiedy Marc zaproponował jej wspólną podróż. Wyjechali zostawiając krótką informację: „jedziemy realizować materiał, wracamy za kilka dni. Będziemy w kontakcie” . Dokąd pojechali, nie wiedział nawet jej ojciec. Kiedy wyjeżdżała, był w Chicago na kongresie .Usprawiedliwiła się nadzieją, że zdąży wrócić przed jego przyjazdem. Ojciec wprawdzie nie kontrolował jej oficjalnie, ale lubił wiedzieć, co się z nią dzieje.

piątek, 11 października 2013

Ofiary dronów -poznaj najnowsze statystyki

"Tajna wojna", "ukryta wojna", "wojna pod przykrywką" - różnie można tłumaczyć angielski zwrot "covert war", które odnosi się do działań zbrojnych prowadzonych przez USA w wielu krajach świata. Zobaczmy jak rośnie liczba ofiar. 


Poniższe dane dotyczą rzecz jasna jedynie trzech państw, w których aktywność dronów jest największa, pamiętajmy jednak, że zautomatyzowane urządzenia szpiegowskie są również w Europie kontrolując między innymi nasze granice.


Reported deaths and injuries

Pakistan 2004–2013
CIA Drone Strikes

Total strikes: 373
Obama strikes: 322
Total killed: 2,513-3,595
Civilians killed: 407-926
Children killed: 168-200
Injured: 1,112-1,494

Yemen 2002–2013
US Covert Action

Confirmed drone strikes: 54-64
Total killed: 268-393
Civilians killed: 21-58
Children killed: 5
Injured: 65-147
Possible extra drone strikes: 82-101
Total killed: 289-467
Civilians killed: 23-48
Children killed: 6-9
Injured: 83-109
Other covert operations: 12-77
Total killed: 148-377
Civilians killed: 60-88
Children killed: 25-26
Injured: 22-111

Somalia 2007–2013
US Covert Action

Drone strikes: 3-9

Total killed: 7-27
Civilians killed: 0-15
Children killed: 0
Injured: 2-24
Other covert operations: 7-14
Total killed: 47-143
Civilians killed: 7-42
Children killed: 1-3
Injured: 12-20




czwartek, 10 października 2013

Kopalnie na asteroidach?

Rezygnacja przez NASA z lotów wahadłowców jest zapewne symbolem znamionującym koniec pewnego rozdziału w historii podboju kosmosu. Nie jest to jednak koniec samego podboju - w przestrzeń kosmiczną coraz śmielej spoglądają kolejne światowe potęgi, takie jak Japonia, Indie, Chiny czy Brazylia. Obok nich coraz pewniej zaczyna się czuć również sektor prywatny, który powoli zauważa, że na tym co znajduje się poza naszą planetą można bardzo konkretnie zarobić.



fot. space.com
Jednym z pionierów wydaje się być amerykańska firma Planetary Resources, której celem jest eksploracja kosmosu na komercyjną skalę, ale również zachęcenie do niej zwykłych zjadaczy chleba. Firma zasłynęła niedawno pomysłem aby środki na swoje cele zebrać przy pomocy coraz popularniejszej metody crowdfundingu polegającej na kierowaniu zbiórki do anonimowych internautów, którzy nawet drobnymi kwotami mogą przyczynić się do rozwoju projektu. Dzięki ich pracy udało się stworzyć kilka niedużych urządzeń, które zostaną wykorzystane przez Planetary Resources. Ich pierwszym celem jest pas asteroid znajdujący się między Marsem a Jowiszem, a który skrywać może ogromne złoża cennych minerałów. Kto pierwszy je posiądzie może stać się bajecznie bogaty.

Przyjrzyjmy się zatem jakie urządzenia ma obecnie do dyspozycji PS:

Teleskop Arkyd 100 - pierwszy prywatny teleskop znajdujący się na niskiej orbicie Ziemi, jego celem jest badanie i typowanie najbardziej obiecujących asteroid,

Kolektor Arkyd 200 - jego celem będzie "dołączenie" do przelatujących asteroid i zgromadzenie jak największej ilości danych. Będzie on wystrzeliwany ze stacji znajdującej się na orbicie w kierunku asteroidy przemieszczającej się w bliskiej odległości od Ziemi.

Sonda Arkyd 300 - będzie wysyłana w kierunku asteroid znajdujących się w znacznej odległości od bazy, będzie on orbitować wokół kosmicznej skały i za pomocą laserowych czujników sondować jej właściwości.

Powyższe urządzenia służyć będą przede wszystkim gromadzeniu informacji, dopiero po ich uzyskaniu w kierunku najbardziej obiecujących asteroid wysyłane będą roboty, które rozpoczną wydobywanie cennych surowców.

Czy Waszym zdaniem prywatny sektor ma w ogóle szanse na wyprzedzenie państwowych projektów kosmicznych? A może czeka na nowy rodzaj wojen już w przestrzeni kosmicznej? Ciekaw jestem Waszych opinii.



źródło: PlanetaryResources

środa, 9 października 2013

Czy Japonia ruszy na wojnę?

Na japońskiej wyspie Iwoto (dawniej Iwojima) zbudowany zostanie kompleks mający na celu śledzenie chińskich poczynań w rejonie Pacyfiku. Wyglądać to może na kolejny sygnał wskazujący na powolną remilitaryzację Japonii coraz bardziej obawiającej się rosnącej potęgi ze strony Chin.

Urządzenia do śledzenia, namierzania i kontrolowania przepływu informacji stają się dziś standardem, w które powinno zainwestować każde liczące się mocarstwo. Pozostająca przez wiele lat praktycznie bez wojska Japonia dziś ponownie podnosi głowę oficjalnie już inwestując 12 miliardów jenów w budowę potężnego kompleksu wywiadowczego, którego celem ma być przede wszystkim śledzenie chińskich poczynań w rejonie Oceanu Spokojnego. Całość ma zostać uruchomiona do roku 2017.


Napięcia pomiędzy Chinami i Japonią w ostatnim czasie wzrosły w związku ze sporem o wyspy Senkaku, do których Pekin rości sobie prawa. W rzeczywistości jednak wzajemna niechęć ma znacznie dłuższe podłoże historyczne i sięga wielu lat w przeszłość, w Chinach pamięta się przede wszystkim brutalną okupację japońską w trakcie II Wojny Światowej. Dziś w rejonie Azji Wschodniej to właśnie Państwo Środka staje się głównym graczem, którego władze bez skrupułów sięgają po dawne sentymenty by jeszcze bardziej podgrzać nastroje wśród Chińczyków.

Zapewne między innymi te stosunki sprawiły, że uznawany za nacjonalistę premier Japonii Shinzo Abe po raz pierwszy od zakończenia II Wojny Światowej nie zgodził się na złożenie przysięgi, że jego kraj będzie unikać udziału w jakiejkolwiek wojnie. Wcześniej ten sam premier ogłosił między innymi święto Odbudowy Suwerenności ((主権回復の日 Shuken kaifuku no hi) upamiętniające opuszczenie Kraju Kwitnącej Wiśni przez wojska amerykańskie co miało miejsce 28 kwietnia 1952 roku.

Według wpływowego "The Economist" premier Abe otwarcie dąży rewizji kilku fundamentów współczesnego Cesarstwa, przede wszystkim konstytucji narzuconej przez Amerykanów w 1946 roku (zobowiązującej Japonię do pacyfizmu), zmiany systemu edukacji, który w jego opinii nie docenia w odpowiednim stopniu patriotyzmu i traktatu bezpieczeństwa zawartego z USA, który nie jest równorzędny i osłabia Tokio. 




źródło: strarisks/theeconomist/



wtorek, 8 października 2013

Czy wojna była przyczyną powstania cywilizacji?

Zdaniem amerykańskiego naukowca realizującego projekt zwany "Clio", to wcale nie rolnictwo stało u źródeł wielkich cywilizacji.

Rozwój Internetu i ogromnych struktur informacyjnych sprawił, że ludzie zaczęli gromadzić ogromne ilości, do tej pory rozproszonych danych. Nic więc w tym zaskakującego, że wkrótce znalazły się osoby zainteresowane przetwarzaniem tych informacji i analizowaniem uzyskanych rezultatów. Jedną z takich osób jest profesor Peter Turchin z Uniwersytetu Connecticut, który stworzył transdyscyplinarny zespół naukowców, zajmujących się poszukiwaniem zależności między różnymi etapami w historii. Celem jest przewidywanie przyszłości, ale ostatnio prof. Turcin podał do wiadomości jeden z zaskakujących rezultatów swoich badań, który dotyczy... przeszłości. 
 

Według Turcina dotychczasowe teorie na temat rozwoju cywilizacji zakładały błędny pogląd jakoby źródłem rozwoju bardziej złożonych społeczeństw nie było wcale pokojowe tworzenie się pierwszych rolniczych wspólnot, ale wojny i rywalizacja pomiędzy poszczególnymi wspólnotami.

Metoda stosowana przez członków projektu Clio polegała na przetestowaniu dwóch różnych teorii, na podstawie których stworzono dwa modele matematyczne. Jeden z nich opierał się na uwzględnieniu czynników ekologicznych, geograficznych oraz rolnictwa, podczas gdy drugi brał pod uwagę również kwestie prowadzenia działań wojennych. Na tej podstawie czerpiąc dane między innymi z atlasów historycznych weryfikowano je w odniesieniu do procesów powstawania poszczególnych państw i imperiów.

Okazało się, że model uwzględniający czynniki militarne tłumaczył aż 65% przypadków, podczas gdy model nie biorący ich pod uwagę pasował jedynie do 16% sytuacji. Turcin zwraca co prawdę na fakt, że uwzględniano jedynie państwa z przeszłości i nie brano pod uwagę takich elementów jak współczesna wojna ideologiczna (np. między USA a ZSRR), co więcej nie uwzględniony został tak istotny czynnik jak demografia. Zapowiada jednak, że badania będą trwały i jego teoria będzie dopracowywana.

Teoria Turcina jest rzecz jasna jedynie jedną z pierwszych tego typu opublikowanych na podstawie analiz tak zwanych "Big Data", jednak wraz z rozwojem technologii i nowych programów badawczych można się spodziewać, że już wkrótce powstaną kolejne, być może znacznie bardziej rozbudowane teorie dotyczące przeszłości. Czy będzie to krok ku właściwemu celowi tego projektu jakim jest przewidywanie przyszłych wydarzeń? Czy Waszym zdaniem ma to szanse powodzenia?

źródło: wired/wired1

poniedziałek, 7 października 2013

Fragment powieści "Kod Władzy": Watykan cz.III

Dzisiaj czas na zakończenie pierwszego rozdziału powieści "Kod Władzy". Poprzednie części tego rozdziału "Watykan" można przeczytać pod poniższymi linkami:


Fragment powieści "Kod Władzy": Watykan 

Fragment powieści "Kod Władzy": Watykan cz.II




–  Czy ktoś jeszcze wie o wynikach twoich przemyśleń? – zapytał
ojciec święty .
–  Tak,  swoje  wątpliwości  konsultowałem  z…  –  kardynał  zawahał  się  –  z  przyjacielem . Kiedy  zaczęliśmy  łączyć  fakty,  coraz
dokładniej poznawać relacje pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i ludźmi, doszedłem do wniosku, że mamy do czynienia ze
spiskiem na skalę światową .Również z udziałem osób, których nazwiska nie schodzą z pierwszych stron gazet .
Papież wstał ze swojego fotela i podszedł do kardynała .Złapał go
oburącz za przedramiona .
–  Muszę poznać całą prawdę – zwrócił się gwałtownie do kardynała .
–  Ależ oczywiście – odparł podekscytowany kardynał .– Chcia-łem przeprosić, że zwlekałem, ale moje śledztwo doprowadziło mnie
również do Watykanu – usprawiedliwiał się .– Wśród najbardziej
zaufanych ludzi waszej eminencji jest osoba będąca uczestnikiem
zaplanowanych wydarzeń, o których przyszedłem opowiedzieć .
–  Kogo masz na myśli? – przerwał zaintrygowany papież .Spojrzał w oczy rozmówcy .
–  To…
W tym momencie słowa kardynała zagłuszył dźwięk rozbijanej
szyby .
Na białej sutannie pojawiła się krew .Kardynał przytrzymywany
przez ojca świętego za ręce osunął się na kolana .Chwilę potem jego
ciało upadło bezwładnie na podłogę .

piątek, 4 października 2013

Kto stworzył pojęcia "nazista" i "polskie obozy koncentracyjne"?

Język to zbiór symboli, które wpływają na to jak postrzegamy świat. Dlatego między innymi wielu ludzi walczy z używaniem słów stygmatyzujących i budzących negatywne skojarzenia. Zjawisko to słusznie zaobserwował również jeden z byłych funkcjonariuszy NSDAP, który po II Wojnie Światowej zrobił niebywałą karierę w niemieckich służbach wywiadowczych. 

Niektórzy członkowie NSDAP, Gestapo, SS i SD byli po zakończeniu II Wojny Światowej zatrudniani przez niemiecką Federalną Służbę Wywiadowczą (BND). Na podstawie danych pochodzących z agencji oszacowano, że stanowili oni po wojnie blisko jedną dziesiątą jej pracowników 
fot.
Pierwszy dyrektor BND Reinhard Gehlen podczas wojny służył w Wehrmachcie w stopniu generała, od 1945 roku agentem CIA. Według przecieków jakie w 2010 opublikował Frankfurter Algemeine Zeitung zarówno on jak i jego amerykańscy pracodawcy byli świadomi nazistowskiej przeszłości wielu współpracowników niemieckiego wywiadu. Przez okres trwający kilka dziesięcioleci po zakończeniu II Wojny Światowej w BND obowiązywała polityka rekrutowania pracowników wśród członków rodzin osób już zatrudnionych. Idąc tym tropem stwierdzono, że również dzisiaj wielu członków personelu BND jest bezpośrednimi potomkami osób związanych z nazizmem i byli żywotnie zainteresowani ukryciem tego faktu. 

Swoją niechlubną przeszłość agencja próbowała z resztą w 2009 roku ukryć niszcząc blisko 250 kartotek należących do pracowników BND związanych wcześniej z ruchem nazistowskim. Po ujawnieniu skandalu agencja przyznała się do zniszczenia dokumentów, lecz dodano, że ich liczba stanowiła zaledwie 2% wszystkich materiałów dostępnych dla historyków. Ich zniszczenie uzasadniono tym, że dokumentów „nie było warto zatrzymać”.

Jaki to miało związek z Polską i hasłem "polskie obozy koncentracyjne"?

Otóż Gehlen powołał specjalną grupę, na czele której stanł Alfred Beninger, której zadaniem było wykreowanie nowego, przyjaznego wizerunku Niemiec. Jak można się domyślać najważniejszym zadaniem było oddzielenie od siebie Republiki Federalnej i Trzeciej Rzeszy. Między innymi dlatego w mediach zaczęto popularyzować określenie "naziści" (ang. "nazi") a także wiązać obozy koncentracyjne z ich lokalizację tworząc "polskie obozy koncentracyjne" - to pozwalało nie tylko poprawić wizerunek Niemiec, ale również wpłynąć na zachodnią opinię publiczną przeciwko należącej do przeciwnego obozu Polsce. W czasach Zimnej Wojny propaganda była wyjątkowo w cenie. 

czwartek, 3 października 2013

Bank watykański po raz pierwszy opublikuje swój raport finansowy

Po raz pierwszy od czasu jego powstania Banku Watykańskiego do wiadomości publicznej podany zostanie raport podsumowujący ostatni rok działalności tej tajemniczej instytucji.

Pełniący od lutego funkcję prezesa banku, Ernst Von Freyberg w liczącym blisko 100 stron raporcie ujawnił między innymi, że ostatnie rok było bardzo dobrym okresem, podczas którego zanotowano znaczny wzrost dochodów (86,6 miliona euro), z czego większa część środków przeznaczona została do dyspozycji papieża, który skierował te środki przede wszystkim na działalność misyjną.

fot. https://www.ior.va/
Majątek banku szacowany jest w sumie na 4,98 miliarda euro środków umieszczonych na kontach bankowych i w obligacjach, 769 milionów euro zainwestowano w fundusze inwestycyjne, zaś kolejnych 41,3 miliona euro ulokowanych jest w złocie, metalach szlachetnych, starych monetach oraz w kilku nieruchomościach o charakterze inwestycyjnym. W sumie bank posiada 18 900 klientów, wśród których znajdują się zakony, katolickie organizacje charytatywne, ambasady Watykanu, kardynałowie i również ponad dwudzieścia zagranicznych ambasad (prawdopodobnie między innymi Iranu, Iraku i Indonezji). Konta tych ostatnich, według komunikatu opublikowanego na początku tygodnia przez agencję Reutera, prawdopodobnie w najbliższym czasie zostaną zamknięte na życzenie papieża Franciszka.Decyzja ta wiążę się z opinią instytucji dokonujących audytu banku, która wskazuje na podejrzane transakcje jakie wykonywano za pośrednictwem tych kont i podejrzeniem, że mogły one służyć do prania brudnych pieniędzy.

Instytut Dzieł Religijnych powstał na mocy dekretu papieża Piusa XII w roku 1942, jako instytucja niezależna od regularnej watykańskiej administracji mająca działać w celach non-profit wspierając działalność Kościoła katolickiego na całym świecie. Już po II Wojnie Światowej "Bank Watykański" (nazwa ta ma charakter umowny i nie jest ona oficjalna) wzbudzał wiele kontrowersji, doszukiwano się w nim powiązań między innymi z włoską mafią. Wciąż wiele pytań budzi sprawa powiązań IDR z Banco Ambrosiano oraz działalnością arcybiskupa Paula Marcinkusa. Ostatnie reformy w banku wiążą się ze skandalem korupcyjnym ujawnionym w lipcu 2012 roku, w wyniku którego trzy osoby trafiły do więzienia. Od początku swojego pontyfikatu papież Franciszek konsekwentnie forsuje reformy w banku i dąży do zwiększenia przejrzystości w tej instytucji, jaki będzie tego rezultat, zobaczymy, czy Waszym zdaniem ma to szanse powodzenia? A może to tylko zasłona dymna?





środa, 2 października 2013

Znamy już listę nagrodzonych w konkursie!

W dniu dzisiejszym odbyło się kolejne losowanie unikatowych nagród spośród wszystkich osób, które zakupiły książkę "Kod Władzy" poprzez system mikropłatności na blogu.


Listę nagrodzonych osób zamieszczamy poniżej.
Wycieczka dla 2 osób do Wiednia:
Michał Niesobski
Książka "Kod Władzy: Tajemnica czternastej bramy" ze specjalną dedykacją Autora:

Anna Szymanowska

Michał Baniak

Henryk Szczęk

Zofia Gadzinowska

Jolanta Porębska
Wszystkim zwycięzcom serdecznie gratulujemy! Skontaktujemy się z Wami niezwłocznie i przekażemy szczegóły co do odbioru nagrody.
Kolejne losowanie odbędzie się już wkrótce!

Zachęcamy do lektury powieści "Kod Władzy" i brania udziału w konkursie.

Wielki wyciek ropy - morze zanieczyszczone bardziej niż myślano

Koncern naftowy BP został oskarżony o zaniżanie liczby baryłek ropy jakie dostały się do Zatoki Meksykańskiej podczas słynnego wycieku jaki miał miejsce w 2010 roku.

plama ropy widziana z kosmosu/fot. WikiCommons
Według amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości 3 lata temu do wody wyciekło 4,2 miliony baryłek nafty, jednak pracownicy naftowego giganta utrzymywali, że w rzeczywistości ilość ta była blisko o połowę mniejsza - podaje serwis RT. Teraz będą zmuszeni zapłacić od 1 100 do 4 300 dolarów kary za każdą baryłkę, co oznacza, że kara w sumie może wynieść nawet 18 miliardów $. Jest o co się spierać, gdyż gdyby karę naliczono według szacunków BP, to jej wysokość wyniosłaby około 10 i pół miliarda. Mimo wszystko jednak jak podają media już teraz koncern ma środki w wysokości 42 miliardów dolarów zarezerwowane na wypłatę odszkodowań. Kwota ta ma zostać podzielona między państwa, które leżą u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej i ucierpiały w wyniku wycieku.

Wyciek ropy naftowej w Zatoce rozpoczął się na początku kwietnia 2010 roku po tym jak na platformie wiertniczej Deepwater Horizon doszło do wycieku a następnie wybuchu, w wyniku którego zginęło 11 osób a wiele innych zostało rannych. Sama platforma wkrótce zatonęła a ropa, która dostała się do wody doprowadziła do największej katastrofy ekologicznej w historii Stanów Zjednoczonych. Wyciek trwał do 12 lipca kiedy to na dno została spuszczona ważąca 75 ton kopuła, która zatamowała płynącą ropę. Zdaniem Briana Barra reprezentującego poszkodowane strony firma była nieprzygotowana na podobną sytuację i ignorowała ostrzeżenia o możliwym wycieku.
 

Wydarzenie to boleśnie odbiło się na wizerunku i omal nie doprowadziło BP do bankructwa powodując nagły spadek akcji koncernu na giełdzie w Londynie.

źródło: RT



.

wtorek, 1 października 2013

IED - czy wiesz co oznacza ten skrót?

Średnio na całym świecie co miesiąc rejestrowanych jest blisko 1000 przypadków użycia IED. Stosujących je ludzi nie obchodzą międzynarodowe konwencje, traktaty czy granice - za to ich ofiarą bardzo często padają zwykli cywile. Liczba ofiar IED wciąż rośnie czy to już zmora naszych czasów?

www.inertproducts.com
Powszechny dostęp do informacji, specyfika współczesnego pola walki, ale przede wszystkim rosnąca ilość niestabilnych politycznie obszarów sprawiają, że IED stają się coraz popularniejsze. Przede wszystkim jednak rozwińmy skrót - IED oznacza Improvised Explosive Device (improwizowane urządzenie wybuchowe) i jest niczym innym jak bombą zbudowaną w domowych warunkach. Twórcą IED może być każdy, pomimo nieustających prób ze strony rządów i organizacji walczących z terroryzmem w sieci wciąż udostępniane są instrukcje umożliwiające ich skonstruowanie. Z IED korzystali autorzy zamachów w Oklahoma City (1995), podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie (1996), ataków w Madrycie (2004) i w Londynie (2005). Z IED korzystał również Anders Breivik dokonując zamachów na rządowe budynki w stolicy Norwegii. Dziś IED na co dzień eksplodują między innymi Turcji, Syrii, Peru, Rosji, Iraku, Afganistanie, w Indonezji i w Kaszmirze.

Jeśli 11 września 2001 określić możemy jako początek wojny z terroryzmem, to w ciągu 10 ostatnich lat doszło do pewnej istotnej zmiany - nie mamy już bowiem do czynienia z jedną wszechwładną organizacją terrorystyczną za jaką uchodziła jeszcze niedawno Al-Kaida, ale z całą siecią luźno ze sobą połączonych grup i niewielkich organizacji, które bardzo często łączy nie tyle wspólny cel, co wspólny wróg. Do tego dochodzą także tak zwane "samotne wilki", takie jak wspomniany już Anders Breivik czy zamachowiec z Tuluzy. 

Jak wskazują w swoim raporcie pracownicy amerykańskiego Homeland Security jednym z głównych zagrożeń IED jest to, że ładunki tego typu są bardzo trudne do wytropienia, z jednej strony bowiem ich twórcy działają zupełnie w pojedynkę i w ten sposób aż do dokonania zamachu mogą pozostawać dla służb wywiadowczych zupełnie anonimowymi, z drugiej zaś bomby mogą być konstruowane z elementów, które bardzo trudno śledzić na co dzień. 

Bomby domowej roboty nie są rzecz jasna nowym zjawiskiem, były wykorzystywane już w XIX wieku przez ówczesnych anarchistów, również partyzanci podczas II Wojny Światowej samodzielnie konstruowali materiały wybuchowe. Różnica polegała jednak na tym, że wówczas celami ataków były przede wszystkim instytucje i konkretne osoby związane z pewnymi ośrodkami władzy, dziś celem a także głównymi ofiarami zamachowców są przede wszystkim cywile, których liczba nieustannie rośnie (patrz wykres niżej).



http://publicintelligence.net


źródło: publicinteligence/defenceone/dhs.gov
- See more at: http://pomocnicy.blogspot.com/2013/04/jak-dodac-informacje-o-ciasteczkach-do.html#sthash.uAMCuvtT.dpuf